W badaniach etnograficznych postrzeganie seniorów jako źródła wiedzy i skarbnicy życiowego doświadczenia jest bardzo częste. Towarzyszy temu przekonanie, że mają oni wystarczająco dużo czasu, by udzielając odpowiedzi, zaspokoić ciekawość badacza. Postrzeganie starszych jest jednak ambiwalentne – z jednej strony patrzy się na nich przez pryzmat ich wiedzy, z drugiej zaś – ich niedołęstwa (Zalewska 2006). Za takim postrzeganiem starości idzie też częściowe, postępujące wykluczenie z życia społecznego. W tekście tym chciałabym opisać „starość” od strony jej oddolnego, społecznego wytwarzania i konstruowania, poznawanego w trakcie moich badań we wsiach Zaława i Cukrówka.

Co oznacza starość? Termin ten ma wiele znaczeń i konstruowany jest na wiele sposobów (Jakubowska 2009). Umowną granicą starości jest osiągnięcie wieku emerytalnego. Okres starości to oczywiście nie monolit. Za istotny przyjmuję podział, który przytacza Jakubowska, powołując się na Jeana Pierre’a Boisa (Jakubowska 2009, s. 22) – na potrzeby opisu współczesnej starości wyróżnił on dwa etapy – pierwszy to starość wesoła, związana z efektywnym i radosnym spędzaniem czasu, pełnego kontaktów towarzyskich, drugi to czas niedołęstwa i narastających fizycznych, wykluczających z życia ograniczeń. Okresowi starości przypisuje się nieraz bezczynność i bezradność, obraz ten często potęgują media, skupiające się na ubóstwie, niesamodzielności i samotności seniorów albo na służących im organizacjach pomocowych. Wydaje mi się, że bierność ta jest pozorna, kryje się pod nią aktywność.

Tereny wiejskie w dyskursach publicznych uważane są za peryferyjne. Marginalizowane są przez sposób, w jaki o nich się mówi, ale też przez same wiejskie społeczności. Przedmiotem aspiracji jest to, co „miejskie”, bo miasto w kontraście do wsi postrzegane jest jako posiadające dostęp do kultury i mniejszą liczbę problemów społeczno-ekonomicznych. Paul Willis zwraca uwagę na to, że interesujące go badawczo niektóre „lokalne formy twórczej aktywności (…) istnieją nie [tyle] pomimo, ile ze względu na zewnętrzne struktury i uwarunkowania” (Willis 2005: 26–27). Taką formą twórczej aktywności jest właśnie samoorganizacja. Oddolne aktywności społeczne i kulturowe stanowią alternatywę dla praktyk narzucania i kształtowania przychodzącej z zewnątrz i dominującej wizji uczestnictwa w kulturze.

Nieoczywiste procesy samoorganizacji osób starszych w wytwarzaniu kultury codzienności (czyli codzienności organizowanej oddolnie) starałam się odkryć poprzez stosowanie metody etnograficzno-animacyjnej. Działanie w kulturze, w szczególności zaproponowany przeze mnie „eksperyment ławkowy”, wydobyło część wiedzy, przeszłość, przestrzeń, żywe sytuacje. Poza klasycznymi metodami badań – wywiadem i obserwacją uczestniczącą – wykorzystałam zatem też metodę „badań w działaniu”, której założeniem jest stałe powiązanie między badaniem i działaniem (zob. Červinková, Gołębniak 2010). Chodziło o to, by poprzez działanie odsłonić aktywność badanych w interesującej mnie sferze.

Początkowo planowałam zająć się tematem lokalnej historii i tradycji, polecano mi więc jako rozmówców niemal wyłącznie osoby starsze. Obserwacja gospodyni, u której mieszkałam, i uczestniczenie w jej codziennych czynnościach rodziło u mnie wiele pytań i zaskoczeń. Dodatkowo, mając bliski kontakt z młodszymi mieszkańcami wsi, widziałam, w jak odrębny od nich sposób działają w niej ludzie starsi. Postanowiłam więc zbadać to, jak funkcjonują osoby starsze, jak kształtują relacje między sobą i z innymi mieszkańcami wsi, jak wygląda ich plan dnia, jaki rytm go reguluje. Ciekawiły mnie też ich refleksje na temat współczesności, które pojawiały się w każdej rozmowie. Szukałam w przestrzeni wsi miejsc, w których mogą gromadzić się ludzie starsi. Pamiętam z dzieciństwa obraz wiejskiej starszyzny siedzącej na przydrożnych ławkach. Wypatrywałam zatem owych ławek. Owszem były, ale umiejscowione w obrębie posesji. Przy okazji ławkowych spotkań zaczęłam dociekać, dlaczego zniknęły z przestrzeni publicznej i co je zastąpiło. Interesowała mnie także kwestia relacji sąsiedzkich oraz całościowy obraz starości na wsi. Ławka, która z czasem się zmaterializowała w wersji mobilnej (skonstruował ją jeden z mieszkańców), i wędrówki z nią po wsi stanowiły bodziec do spontanicznego podjęcia przez rozmówców interesujących mnie tematów. Zapraszałam ludzi do siadania na ławce razem ze mną i animatorami z Kolektywu Terenowego. Ławka wydaje się być spoiwem łączącym podjęte przeze mnie problemy badawcze. Rozmowy sprawiły, że zderzyłam się z wieloma mitami i wyobrażeniami – temat zniknięcia ławki prowokował wiele teorii na ich temat. Ławka była przedmiotem, który stworzył możliwość aktywnego działania badawczego, wydobywała świat więzi międzyludzkich i pozwalała zrozumieć stosunek ludzi do przeszłości.

Teraźniejszość filtrem przeszłości

Opowieści moich rozmówców najczęściej służyły wymianie treści, wspomnień, obrazu świata osadzonego w przeszłości, której doświadczenie łączy seniorów. Wszyscy urodzili się w czasach przedwojennych, wojny lub stalinizmu. Pamiętają, jak wieś wyglądała dawniej. Wspominanie dawnych wydarzeń jest wciąż przeżywane, a obraz przeszłości buduje obraz teraźniejszości. Wyobrażenie przeszłości jest ambiwalentne – z jednej strony utożsamia się ją z trudem ciężkich czasów, z drugiej zaś przedstawia jako pełną barwnych, szczęśliwych przeżyć. Niemal każdy aspekt przeszłości różni się zdaniem moich rozmówców od tego, z czym mają do czynienia dziś.

Czasy młodości rozmówcy wiążą ze wspomnieniami brutalności wojny, chłopską nędzą i poczuciem materialnego braku. Trud pracy także jest nieodłącznym elementem opowieści o przeszłości. Chociaż moi rozmówcy mówią, że oni mieli już ułatwioną pracę na roli w związku z umaszynowieniem rolnictwa w latach 70., to podkreślają trudy pracy swoich rodziców. Od małego pomagali rodzinie w wypasie zwierząt, za takie prace dostawali sporadycznie wynagrodzenie – symboliczny grosz, ale dla nich ogromny kapitał, który mogli przeznaczyć na własne wydatki. Podkreślają, że musieli sobie radzić sami, że zdarzało się, że nie mieli butów, by zimową porą przemierzyć drogę do szkoły. Na tle tych wspomnień pojawiają się oceny zachowania ich wnuków, prawnuków i innych dzieci nie doceniających posiadanych dóbr.

Ja nie raz mówię swoim, jak przyjdą w niedzielę – posiadają tu sobie, popiją herbatę to jak opowiadamy, a one tam co mówią, to mówię – nie grzeszta! Jak pójdziesz, mówię, jedno i drugie do spowiedzi to się spowiadajta, żeśta mówię, grzeszyły. Bo one nie rozumią tego. No nie rozumią. Jak one co chcą, to mają. Co roku nowa kurtka, a buty? Co se umyślą, to mają. To dzisiaj bida jest? One wiedzą jak bida wygląda?

Współczesność oceniana jest pozytywnie za względu na powszechność świadczeń takich jak renty, emerytury. Współcześni seniorzy nie muszą pracować „do końca” jak ich dziadkowie i rodzice, mogą działać aktywniej i niezależnie. Pojawienie się rent i emerytur umożliwiło emancypowanie się ludzi starszych na obszarach wiejskich, czyli polepszenie pozycji starszej osoby w wiejskiej społeczności, a szczególnie w rodzinie (Laskowska-Otwinowska 2000: 141). Posiadając stały dochód i rozsądnie nim gospodarując, mogą wspierać finansowo członków rodziny, a tym samym podtrzymywać bliskie więzi rodzinne.

Wspomnienie przeszłości odsłania też pesymistyczne spojrzenie na teraźniejszość. Z nostalgią wspomina się czas młodości. Jest on przedmiotem mityzacji. Jak opisuje to Kirsten Hastrup, mit przywołuje przeszłość do teraźniejszości na zasadzie skojarzeń i analogii pomiędzy wydarzeniami, przeciwstawiając je sobie, jest więc w stanie „więcej znaczyć, niż mówi” (Hastrup 1997: 27).

Starsi w większości bezkrytycznie podchodzą do własnych zabaw z młodości, nie przypisując takim wydarzeniom, jak wtoczenie czyjegoś wozu do stawu w ramach psikusa, cech chuligańskiego wyczynu. Są za to bardzo surowi w ocenie „niekarności” dzisiejszej młodzieży. Wyraźny procent starszych mieszkańców Załawy wskazywał na rozboje młodzieży i nocne libacje na znajdujących się przy płotach ławkach jako przyczyny swojego wycofania się z przestrzeni wsi.

Dawna wieś, ta z mitycznej przeszłości opisywanej przez starszych załawian, obejmuje okres przed elektryfikacją (do Załawy doprowadzono prąd w 1962 roku), a co za tym idzie – pojawieniem się telewizorów. To one właśnie uważane są przez moich rozmówców za przyczynę ograniczenia interakcji międzyludzkich, zaniku takich zwyczajów jak wspólne darcie pierza wśród kobiet czy wieczorne „matchpointy”, jak spotkania mężczyzn na skrzyżowaniu wiejskich dróg nazwał pewien rozmówca (pracujący za granicą), który czasy te pamięta z dzieciństwa: „bo nie miały chłopy co robić, to zeszły się tam na krzyżówki, postały, pogadały, pośmiały się”.

Skrzyżowanie dróg przebiegających przez wieś było także miejscem spotkań kawalerów z pannami, pod rozsławionym we wsi nieistniejącym już kasztanem. Teraz „każdy sobie”, „tylko ten telewizor” – mówią dziś rozmówcy i podają ten fakt jako powód reorganizacji relacji międzyludzkich.

Kolejny atut dawnej wsi to panujący w niej spokój. Wspomniany brak telewizorów, życie toczące się swoim tempem, a także niewyasfaltowana droga prowadząca przez wieś czyniły Załawę, zdaniem dobrze pamiętających te czasy, wsią, w której było spokojnie. Unowocześnienie infrastruktury wymaga większego zaangażowania się ludzi w kwestie, które wcześniej nie wymagały poświęcenia czasu. Jedna z rozmówczyń, opiekująca się często swoim wnuczkiem, skarżyła się, że dawniej dziecko można było puszczać samopas, do kolegi po drugiej stronie ulicy, do szkoły. Teraz starsza osoba musi je eskortować i nieustannie nad nim czuwać, by nie stało się ofiarą wypadku drogowego.

Starsi oceniają teraźniejszość nie tylko przez pryzmat swoich doświadczeń, ale także przez obserwacje młodych ludzi, których sytuacja, na przykład wysokiego bezrobocia, bardzo ich trapi. Oceny te mogą się różnić w zależności od sytuacji zawodowej dzieci, wnuków i innych młodszych członków rodziny. Szczególnie kobiety zauważają zmiany obyczajowości, porównując zachowania dziś akceptowane, a których nie tolerowano za ich młodości. Przejawem takiej zmiany jest na przykład zmiana formuły zapraszania na potańcówki, randki, kwestii ubierania się, komentowanej: „teraz to się dziewczyny nie wstydzą, po prostu nie szanują się – dawniej nie było tak”. Rozmówcy oceniają młodzież jako niekarną, za co winią szkołę, a zwłaszcza jej przyzwolenie na brak dyscypliny.

Obrazy przeszłości stale konstruują odczuwanie współczesnego świata moich rozmówców. Odważyłabym się powiedzieć, że są nawet przedmiotami manipulacji w procesie, którego celem jest pokazanie własnego doświadczenia starości.

Spojrzenie na sąsiada

Wszyscy rozmówcy pamiętają dobrze wieś z czasów prowadzenia gospodarstw rolnych. Pamiętają wagę sąsiedzkich relacji, które służyły wzajemnej pomocy przy pracach polowych i spędzaniu czasu wolnego od pracy na roli, w obejściu i zakładach. Doświadczenie wspólnoty wiejskiej tamtych czasów sprawia, że grupa starszych osób wciąż wykazuje duże przywiązanie do sąsiedzkiej wspólnoty. Pamiętają wieś z czasów, kiedy więzi międzyludzkie były w niej ściślejsze – ze względu na mniejszą mobilność i wspólne doświadczenie prowadzenia gospodarki.

Ówczesny rytm pracy wyznaczał wyraźną porę odpoczynku wspólnego dla wszystkich mieszkańców i przeżywanego w większych grupach. Porą wspólnych zabaw (w których brały udział wszystkie pokolenia) był sobotni wieczór, a w niedzielę, po mszy czas spędzano na sąsiedzkich posiadach. Ważne miejsce spotkań wyznaczało drzewo – stary kasztan przy skrzyżowaniu wiejskich dróg. W opowieściach rozmówców miejsce to było sercem wioskowego życia, punktem zbiórek. Dla jednych było miejscem spotkań właściwym tylko mężczyznom, którzy rozmawiali tam o sprawach związanych z gospodarką. Inni przypisywali mu rolę miejsca, gdzie miały miejsce flirty „i było hahaha albo łupu-cupu (śmiech), się bili, no. ”.

W latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych pojawiły się we wsi telewizory. Pierwsze oglądanie telewizji odbywało się odpłatnie (za wstęp płacono pięć złotych, co moi rozmówcy uważają za sprawiedliwe), w dużej grupie, w której mógł się znaleźć każdy ciekawy. Chociaż początkowo spotkania przy telewizorze były kontynuacją spontanicznego spędzania czasu wolnego (Szpak 2013: 147), stopniowo wyodrębniły się one i zaczęły różnić w formie i celu od wcześniej opisywanych posiad, przede wszystkim ze względu na zmianę składu pokoleniowego spotykających się grup. Przekonanie, że telewizory zmieniły charakter i zindywidualizowały niegdyś wspólne sposoby spędzania czasu jest wśród moich rozmówców powszechne.

Kiedy pytałam o relacje sąsiedzkie, moi rozmówcy skupiali się na mieszkańcach domostw, które bezpośrednio bądź przez drogę graniczyły z zamieszkanymi przez nich działkami. Dlatego, na potrzeby tej pracy, przyjmuję szerszą definicję „sąsiada”, skupiającą się na więziach międzyludzkich nie tylko w obrębie najbliższego domostwa, ale angażujących mieszkańców całej wsi. Starsi ludzie znają się dobrze między sobą, pamiętają się z czasów dzieciństwa czy młodości, nawet jeśli mieszkają na dwóch końcach Załawy.

Relacje w obrębie bliskiego sąsiedztwa bywają zdeterminowane konfliktami, które mają źródła w dalekiej przeszłości. Spory, powodujące wzajemną niechęć to na przykład pamięć o oszustwach dokonywanych przy pomiarze działki (przesuwanie kijków wyznaczających linię budowy płotu) czy też konflikty dotyczące usuwania drzew z działki. Są też przykłady bardzo dobrych relacji w najbliższym sąsiedztwie, charakteryzujących się dużym poziomem wzajemnego zaufania i więziami przyjaźni. Jedna z rozmówczyń nazywa swoją sąsiadkę „gospodynią pod moją nieobecność”, zostawia jej klucze do domu i ufa, że będzie czuwała nad dobytkiem.

Wyraźna bariera wytworzona jest natomiast pomiędzy moimi rozmówcami a ich młodymi bliskimi sąsiadami. Zupełnie inne życiowe doświadczenia uwidaczniają przepaść międzypokoleniową.

Yyy, wie pani że tak – tutaj sąsiad umarł. A tak to przesiedział sąsiada i miał gdzie wyjść, mieli tam papieroska zapalić, tam pogadać trochę, a umarł, no to już nie ma takich, no bo do młodych nie pójdzie, no bo siedemdziesięcioletni siedem lat, gdzie będzie z młodymi, co będzie rozmawiał, nie? Jak oni już nie mają gospodarki?

Podobnie jak w pracy Agaty Stanisz (2013), w której relacje rodzinne są traktowane jak pewien kapitał, tak w tym przypadku uważam, że również relacje sąsiedzkie są rodzajem kapitału społecznego. Wzajemna troska, opieka i wsparcie materialne służą bowiem wzmocnieniu pozycji społecznej. Badaczka wprost pisze, że „tam, gdzie występuje zjawisko zasiedziałości, występuje także pomoc międzysąsiedzka, a więzi sąsiedzkie często nabierają charakteru przypominającego więź krewniaczą”. Kapitał ten jest reprodukowany poprzez bycie w stałym kontakcie i spędzanie ze sobą czasu (Stanisz 2013: 260).

W związku z postępującą alienacją starszych mieszkańców wsi wspólnotowość rodzinna jest zastępowana często wielorakimi kręgami towarzyskimi. W obrębie tych kręgów relacje sąsiedzkie są bliskie i utrzymywane w rytmie odwiedzin. Tradycyjnie dniem odwiedzin i spotkań, wpisanych w strukturę czasu osób starszych, jest niedziela. Pierwszą okazją do spotkania jest umówienie się na krzyżówkach w niedzielne poranki, by wspólnie przemierzyć drogę do kościoła (piechotą bądź na rowerze). Planowane spotkania po mszy mają miejsce w domach kobiet, przy szklance herbaty. Skład uczestników cotygodniowych spotkań jest zwykle ten sam. Opisywana forma podtrzymywania więzi jest właściwa dla kobiet. Wydaje mi się, że jest to związane z relacjami zakorzenionymi w przeszłości – dom, sfera prywatna była miejscem spotkań kobiet (na przykład przy darciu pierza), za to mężczyźni spotykali się zawsze głównie w sferze publicznej (na przykład na wspomnianych już „krzyżówkach”). Rozmowy dotyczą spraw prywatnych, które porusza się w gronie przyjacielskim, na przykład kłopotów, z którymi rozmówczynie nie chcą się dzielić z nikim innym. Inaczej niż w czasie spontanicznych spotkań, czyli tych odbywających się przy drodze i polegających na krótkiej pogawędce na niezobowiązujące tematy, albo stanowiących źródło wiedzy o bieżących wydarzeniach.

Nie, no to ja, jak idę, to tutaj wyjdę, otworzę tę furtkę, no to stanę jak są takie, jak idą do sklepu, to jak wyjdę, to porozmawiam, a tak to nie wiem, co się robi na świecie, nie wiem tego.

Rozmowy sąsiedzkie mają miejsce przy wychodzeniu po zakupy w sklepie obwoźnym, które też wpisane są w rytm dnia. Ważny jest taki wybór miejsca spotkania, by stanowiło ono dobry punkt obserwacyjny. To właśnie obserwacje pełnią funkcję zdobywania materiałów, które służą komentowaniu rzeczywistości. Dobrym miejscem jest droga, bądź ławka z widokiem na nią. Okno także odgrywa ważną rolę jako punkt obserwacyjny – nie bez przyczyny wnętrza domów rozmówców są tak zaaranżowane, by dobrze widzieć to, co się dzieje na drodze.

Sąsiedzkie rozmowy służą wymianie wiadomości o innych mieszkańcach wsi bądź ludziach z pobliskich wiosek. Źródłem takich informacji są na przykład wyjazdy poza wieś, na pogrzeby czy do kościoła. Wspomina się także wspólne doświadczenia z przeszłości. W związku z tym podejmuje się tematy śmierci znajomych osób, co rodzi wspomnienia związane z tą osobą konotowane ze wspólnymi przeżyciami (na przykład to, że zmarły za młodu pogonił krowę).

O, o czym tu można plotkować, jak tu jedno drugiego zna, jak sprawa wygląda, wie pani. Bo tutaj jest wioska nieduża, jest parę numerów – sto numerów? Nie, tyle nie ma nawet. Jedno to. A drugie, że tu każdy drugiego od urodzenia zna. No to moją historię każdy tu zna. W tym obrębie w Załawie. To co ja tu mogę plotkować.

Relacje sąsiedzkie służą też wzajemnej nauce i inspiracjom. Przysługi sąsiedzkie i funkcjonowanie w strukturze wzajemności to wciąż bardzo powszechna forma radzenia sobie z niewydolnością pomocową państwa. W zależności od stopnia zażyłości i zacieśnienia więzi różny jest poziom zaufania i wzajemnego troszczenia się o siebie.

Kazimiera Zawistowicz-Adamska definiowała pomoc sąsiedzką jako okazywaną wzajemnie przez członków tej samej społeczności wiejskiej, występującą samorzutnie, opierającą się na wzajemności świadczeń, a więc nie gratyfikowaną pieniędzmi (Zawistowicz-Adamska 1976: 212–213). Od czasu powstania tej definicji minęło jednak kilkadziesiąt lat. Zmienił się także sposób gospodarowania na wsi i systemy wzajemności się zdezaktualizowały – nie potrzeba już tylu rąk do pracy, polowe czynności na małych areałach można wykonywać bez pomocy sąsiadów. W Załawie znacznemu zmniejszeniu uległa liczba i rozmiar uprawianych pól, każdy gospodarz jest więc w stanie samodzielnie zająć się swoją uprawą. Pola obsadzane są głównie ziemniakami i innymi warzywami produkowanymi na własny użytek, nie odbywają się żniwa. Nie jest potrzebna też pomoc przy hodowli bydła, polegająca głównie na odbieraniu porodu od krowy. W związku z tym, że dzisiejsza sytuacja wsi wygląda inaczej niż ta, do której odnosiła się Zawistowicz-Adamska, za Krzyworzeką przyjmuję mówienie o sąsiedzkiej współpracy, zamiast o sąsiedzkiej pomocy (Krzyworzeka 2014: 193). Czynności niezbędne do funkcjonowania gospodarstwa udaje się wykonać z pomocą tylko członków rodziny.

Sąsiedzka współpraca przeniosła się tym samym na inne obszary i wygląda dziś inaczej. Za prace fizyczne wykonywane na czyjąś prośbę czy też zlecenie pobierana jest opłata. Do takich robót na zlecenie należy na przykład przywiezienie drewna z lasu bądź wykoszenie terenu, czyli prace, których starsi ze względu na stan zdrowia nie mogą wykonywać.

AS.: Sama pani chodzi, czy ktoś Pani przynosi (drewno)?

X.: Nie no idę, z pilarzem – urąbie, urżnie no i przywiezie mi. Chłopów najmuje.

AS.: Najmować musi pani? Czyli nikt nie zrobi tak po prostu?

X.: Eeee, no przecież za darmo nikt nie zrobi dzisiaj. Nikomu nikt za darmo nic nie robi. Nic.

Amanda Krzyworzeka pisze, że na dzisiejszej wsi „rodzi się zapotrzebowanie na usługi nie działające na zasadzie wzajemności, na przykład wynajmowanie maszyn, często od razu z właścicielem operatorem, ponieważ sprzęt specjalistyczny wymaga odpowiednich umiejętności operatorskich, nie każdy potrafi go obsługiwać” (Krzyworzeka 2014: 194). W Załawie są jeszcze dwa konie, ostatnie pozostałe po czasach prężnie działających gospodarstw rolnych. Wydaje mi się, że zwierzę to przynależy do kategorii „sprzętów” specjalistycznych. Trzymane jest po to, by wyprawiać się nim po opał do lasu, lecz głównie wykorzystywane jest do orania ziemi. Najprostszym systemem rozliczania tej pracy jest zapłata.

X.: Tak, płacą. Płacą, tak. No jak kawał ogródka to 50 złotych dadzą, no jak mniej to 30 złotych, no jak jeszcze mniej to 15.

Y.: No tak no, zależy ile tam jest.

X.: Ile tam jest tego ogródka, no tak, mniej więcej tak dają. Ile kto tam uważa.

AS.: To nie jest tak, że pani tak wyznacza?

X.: No nie, no, no ile uważasz to dasz. No niektóry da mniej, niektóry więcej, no tak (śmiech). Jak da kto mniej, to mówię – A, nie opłaciło się nawet jechać, chomąto zakładać, dźwigać, za 10 złotych? Paczka papierosów, no.

„Ty cały czas pracujesz, pewno nic nie gotowałaś, a ja mam żur”(n. 4). To fragment wypowiedzi, w której rozmówczyni referowała zaproszenie przez sąsiadkę na obiad. Podkreśliła, że jest to niecodzienna wymiana, która polega na tym, że kiedy sąsiadka nie gotuje, to ona zaprasza na parkę (inaczej porkę, tj. lokalną, ubogą potrawę z ziemniaków i mąki). Stanisz podaje, że wymiana jest przedmiotem zainteresowania antropologii, ponieważ uruchamia obieg pewnych dóbr, co odgrywa rolę w kształtowaniu wielorakich relacji (Stanisz 2013: 258). Powszechne w strukturze pomocowej jest udzielanie podwózki starszym paniom idącym do lub z kościoła. Potrzeba zrobienia czegoś w zamian za tę przysługę jest wyraźna.

Przykładem sąsiedzkiej współpracy jest także wypożyczanie króliczego samca do zapładniania króliczych samic w ramach „sąsiedzkiej przysługi”. Moja gospodyni w momentach, kiedy potrzebuje pomocy krzepkiego mężczyzny, w takich czynnościach jak na przykład wyjmowanie wiadra ze studni, prosi o pomoc sąsiada należącego do, jak mówi, klubu „panów spod sklepu”.

Pomocą sąsiedzką w relacjach wyraźnie zażyłych jest pożyczanie znacznych kwot pieniężnych. Pożycza się od dobrych sąsiadów, ponieważ ma się do nich większe zaufanie niż do zinstytucjonalizowanych struktur bankowych. Reguły, czyli określenie liczby rat do spłaty i ich wysokość, są określane w momencie pobierania pożyczki, lecz transakcja odbywa w sposób niesformalizowany – pieniądze płyną bezpośrednio z rąk do rąk.

Dla ludzi starszych ważna jest aprobata lokalnej społeczności, w której od zawsze i na zawsze funkcjonują. Mają emocjonalny stosunek do opinii rówieśników. Dużą uwagę przywiązują do utartych kanonów zachowań, których przestrzeganie jest w ich mniemaniu istotne, by być akceptowanym. Strach przed zawstydzeniem, odstępstwem od normy determinuje ich zachowanie i sprawia, że czasem można je uznać nawet za irracjonalne. Jedna ze starszych pań opowiadała mi w niedzielne przedpołudnie o silnym bólu głowy. Kobieta spędziła sumę w ciasnym berecie, bo zapomniała, wyprawiając się z domu na mszę, o wzięciu grzebienia. Wolała nie zdejmować nakrycia głowy, niż zaprezentować się z potarganymi włosami wśród schludnie uczesanych współwiernych.

Zdaniem jednego z rozmówców ważnym czynnikiem skutkującym ograniczeniem spotkań sąsiedzkich jest to, że teraz, by „wyjść do ludzi”, trzeba się „przystroić”. Dawniej, kiedy wszyscy parali się pracą na gospodarce, chodzenie w przybrudzonych od pracy ubraniach było normą. Akceptowano nieschludny ubiór w przestrzeni publicznej. Teraz wypada być czystym.

Pozorna bezczynność, czyli o faktycznych aktywnościach

Starsi ludzie opisują obecnie przeżywany czas jako dość pusty i nieciekawy. Ta deklaratywna pustka zderza się z moimi obserwacjami – jest wręcz przeciwnie. Wykorzystują dni, by nie spędzić ich na niepożądanej bezczynności. Niepożądanej, ponieważ, jak pisze Szpak, „wiejski czas wolny mimo zmian wprowadzanych wraz z przemianami cywilizacyjnymi (…) koncentrował się albo na zajęciach przyjemnych, choć jednocześnie pożytecznych, albo na posiadających swą funkcję integrująco-kontrolującą spotkaniach i zajęciach grupowych” (Szpak, 2013: 158). Umiejętność zagospodarowania czasu jest więc kluczowa. Codzienne czynności są celebrowane, mają na celu ukazanie własnej produktywności i zaradności. Dzień moich rozmówców posiada rytm i jest zorganizowany z wyprzedzeniem, nie ma w nim chaosu. Czas jest organizowany cyklicznie, w sprawdzony sposób, wyznaczany na przykład porami przyjmowania leków, niekiedy wizytami u lekarzy, spotkaniami sąsiedzkimi, poobiednią drzemką, bądź też czynnikami całkowicie zewnętrznymi.

Dzięki wcześniej wspomnianym emeryturom i rentom „sytuacja starców jest dziś prawdopodobnie lepsza, niż była kiedykolwiek w dziejach” (Szpakowska 2013: 86), mogą oni autonomicznie funkcjonować. Większość moich rozmówców nie mieszka z dziećmi, gdyż te wybudowały swoje domy nieopodal, bądź wyprowadziły się do miasta. Wpływa to na rozluźnienie więzi, które można zacieśnić poprzez udzielanie młodym materialnego (finansowego albo w postaci słoików z jedzeniem dla studiujących wnuków) wsparcia, bądź przez opiekę nad wnukami. Nawet jeśli starsi nie udzielają wsparcia młodszym członkom rodziny, to nie proszą ich o pieniądze, zachowują autonomię. Nie są ciężarem dla rodziny, ale biorą aktywny udział w jej ekonomicznej organizacji.

AS: Dzieci pomagają też państwu?

X: No raczej my nie wołamy od dzieci.

Y.: Jeszcze trzeba im dać.

X: Po prostu pomagamy, bo po prostu no cóż no, takich pieniążków, co nam tam potrzebne, jak to się mówi, na tą ostatnią godzinę, to są, a jak się tam parę groszy uzbiera, to się tam córce da, synowi. No teraz to będziemy mieć wnusie, to musimy trochę więcej zafinansować, no bo to jak to, różnie bywa. No i tak to po prostu wszystko, takie jest życie. No nie wołamy na razie od dzieci, bo po prostu mamy. A jak będzie dalej, no to nie wiemy.

Dzięki wsparciu finansowemu udzielanemu członkom rodziny, na przykład wnukom, posiadają dużą wiedzę o ich życiu. Znają ich ścieżki edukacyjne i potrzeby materialne. Ta sytuacja powoduje zacieśnienie więzi między starszym a młodszymi pokoleniami w rodzinie.

Rodzina i dobre z nią kontakty są gwarancją opieki, kiedy stanie się ona potrzebna wraz z niesamodzielną fazą starości. Bo doświadczenie niesamodzielności na starość jest również obecne w moich badaniach – trzy moje rozmówczynie zajmują się niepełnosprawnymi, niedołężnymi członkami rodziny – mężami po udarze i niepełnosprawną siostrą. Same pełnią z poświęceniem rolę pielęgniarek. Dzieci i wnuki podejmują się tego działania, tylko jeśli jest to konieczne.

W funkcjonowaniu rodziny uwidaczniają się także pewne bariery pokoleniowe. Wydaje się, że najbardziej widoczną z nich jest umiejętność obsługi nowoczesnych urządzeń elektronicznych przez młodych i brak tej umiejętności po stronie starszego pokolenia. Starsi wykazują opór i lęk wobec możliwości nabycia tych umiejętności. Często uznają tę umiejętność za nieprzydatną, jest ona także przykładem niezrozumiałych dla nich zmian cywilizacyjnych. Oczywiste jest, że dla starszego człowieka rodzina jest bardzo ważna, a kiedy jej nie ma, bądź nie otrzymuje się od niej wsparcia, szczególnie dotkliwe jest poczucie osamotnienia i opuszczenia.

Z całym przekonaniem mogę stwierdzić, że cechą wszystkich moich rozmówców jest zdolność do samodzielnego pokonywania trudności. To, można powiedzieć za Pierre’em Bourdieu (2007, 2008), element ich habitusu, konstruowanego poprzez pochodzenie z rodziny chłopskiej, narodziny w czasach wojny i stalinizmu, doświadczenie przede wszystkim biedy, a także socjalizmu na wsi. W swoim działaniu rozmówcy charakteryzują się wykorzystywaniem niesformalizowanych i spontanicznych strategii zaradności i oszczędności.

W związku z tym, że na starszych ludziach spoczywa stopniowo coraz więcej ograniczeń związanych z procesami biologicznymi, w ich codzienność wpisane jest przyjmowanie leków, wizyty u lekarzy (które potrafią zajmować, w przypadku wizyt w mieście, cały dzień). Moi rozmówcy chętnie opowiadali o swoich dolegliwościach, narzekali na własny stan zdrowia. Poruszanie tego tematu było dla nich czymś oczywistym, naturalnym, tak jakby stanowiło cechę autodefinicji, determinant ich percepcji rzeczywistości i odgrywania roli starszego człowieka.

Strategią zaradnego działania jest na przykład zbieranie ziół przez starsze kobiety. Zbierają je one z ugorów, w które zamieniły się wszystkie pola. Relacja ze skupującymi zioła nie jest oficjalna. Nie tylko zebranie, lecz i suszenie ziół jest dużym przedsięwzięciem. Worki z wysuszonymi ziołami przenosiłam wraz z rozmówczynią do stodoły, by nie zmokły na deszczu. Worków było około dziecięciu, każdy ważył około pięciu kilogramów, a wartość rynkowa za kilogram suszonych ziół to dwa złote.

Życie starszych na wsi jest oszczędne i skromne. Wzbraniają się przed zbędnymi wydatkami. Typowym przykładem jest niezapalanie światła w domach o zmroku, jeśli nie jest to absolutną koniecznością. Funkcjonuje też strategia polegająca na pożyczaniu sobie pewnych przedmiotów (np. wiadra na kiszenie kapusty, w którym pierwotnie znajdowała się farba lateksowa), bądź zwierząt (np. dorodny królik, pełniący rolę rozpłodową). Opał jest pozyskiwany z lasu – najczęściej przywiezieniem drewna zajmuje się rodzina, bądź najęta osoba. Takie rodzaje oddolnych działań nie są łatwo widoczne z zewnątrz, a są kluczowe dla życia ludzi starszych na wsi.

Chociaż w Załawie nie ma już „gospodarek”, starsi ludzie żyjący na wsi pamiętają funkcjonowanie w pewnym stopniu autarkiczne. Stąd dziś znaczna większość stara się utrzymać samowystarczalność, jeśli chodzi o produkcję żywności na „własny użytek” (czyli dla siebie i najbliższej rodziny). Uprawiane są nieduże kawałki ziemi (wielkością nie przekraczające powierzchni hektara), głównie by posadzić ziemniaki. Hodowane zwierzęta to kury i króliki. Prace w polu są absorbującym zajęciem, namiastkową kontynuacją tego, czym ludzie ci zajmowali się przez całe życie. Starsze kobiety wykorzystują też umiejętność dziergania, szczególnie jesienią i zimą, kiedy ziemia nie wymaga dużych nakładów pracy.

Fot. Rożek Pola, Zaława, 05-2014, kapliczka przy sklepie w Załawie, starsze mieszkanki wsi śpiewające majowe pieśni maryjne

Fot. Rożek Pola, Zaława, 05-2014, kapliczka przy sklepie w Załawie, starsze mieszkanki wsi śpiewające majowe pieśni maryjne

Seniorki są grupą wyodrębnioną w społeczności, ich męscy rówieśnicy mniej – to oni mogą spędzać czas z napojami alkoholowymi przy sklepie w mieszanej wiekowo grupie. W związku z tym wyobcowaniem to kobiety szczególnie angażują się w sprawy związane z Kościołem i kultem religijnym. To dla nich bardzo ważna aktywność. Jeżeli zdrowie nie pozwala im wziąć udziału w mszy w kościele, oglądają ją w telewizji, bądź słuchają w radiu. Biorą udział w wycieczkach do „świętych” miejsc (na przykład Święty Krzyż), dbają o pomniki religijne we wsi, uczestniczą w nabożeństwach majowych, działają w kółku różańcowym, organizują msze gromadzkie. Msza ta dawniej polegała na błogosławieństwie pól we wsi z okazji żniw, dziś łączona jest z otrzymaniem błogosławieństwa dla całej wsi. Nabożeństwo odbywa się przy kaplicy we wsi i organizowane jest ze składek mieszkańców zbieranych przez wyznaczoną do tego wewnątrz społeczności zaangażowanej osobę. Docenienie przez ludzi związanych z kościołem ma dla nich wielką wagę i jest powodem do ogromnej dumy. Jedna z pań chwaliła się, że kwiaty z jej ogrodu były tak piękne, że zostały wybrane do przyozdobienia kościoła.

Ważną kategorią w kreowaniu własnego wizerunku jest zaprezentowanie zaradności. To, jakie czynności wykonują moi rozmówcy i w jaki sposób, jest próbą udowodnienia członkom rodziny i społeczności, że potrafią samodzielnie radzić sobie w życiu określonym przez starość; dowodzi to ich zdaniem rzeczywistej emancypacji. Działania świadczące o zaradności mają też na celu pokazanie dzieciom, że są samodzielni, a także zdolni do odciążenia ich, chociażby poprzez opiekę nad wnukami.

Moja synowa (…) ma troje dzieci – też ma robotę. A to do męża jeździ, do sklepu, no. Nie ma czasu. No i tak bym jeszcze chciała sama, żebym se ugotowała, żebym se sprzątła, żebym nie mordowała dzieci.

Są jednak też czynności, które w opinii moich rozmówców są wyznacznikiem niedołężności. Takim zachowaniem jest chodzenie o lasce. Paradoksalnie, zdarza się, że unikanie poruszania się o lasce, czyli unikanie odsłonięcia swej pewnej niesamodzielności, sprawia, że osoby starsze rzadziej w ogóle wychodzą – zwiększa się wtedy ich alienacja, a zmniejsza ich udział w życiu społecznym.

Podsumowanie

Poza klasycznymi metodami badań – poza wywiadem etnograficznym, obserwacją i obserwacją uczestniczącą –wykorzystałam też formułę „badań w działaniu”, dzięki którym udało mi się zdobyć solidną część materiału badawczego. Wędrówki z ławką po wsi odsłoniły pewne aspekty życia załawskich seniorów, które przy użyciu tradycyjnych metod mogłyby pozostać nieodkryte.

W tym tekście zajęłam się przede wszystkim kwestią funkcjonowania ludzi starszych i relacji między nimi. Starałam się wykazać wagę obrazów przeszłości. Wszak na ich bazie moi rozmówcy budują sposób odczuwania teraźniejszości. Starałam się także rozwinąć temat aktywności ludzi starszych i zwrócić uwagę na jej formy twórcze, oddolne, mające charakter nieformalny i nieoficjalny. Rozpatrzyłam też aspekt samoorganizacji ludzi starszych. Stanowi ona oddolną strategię, która pozwala samodzielnie pokonywać trudności związane z niewydolnością pomocową państwa i osamotnieniem. „Radzenie sobie” znajduje także odzwierciedlenie w budowaniu autowizerunku. Samodzielność, zaradność, samowystarczalność są sposobem na odsunięcie w czasie wejścia w „drugi okres” współczesnej starości. Szczególnie ważna dla tych starszych mieszkańców jest aprobata ze strony lokalnej społeczności, w której funkcjonują od zawsze i w której już raczej pozostaną. Szczególnym kapitałem starszej osoby może być zatem osadzenie w międzyludzkich sieciach, często będących sieciami sąsiedzkimi. Te wszystkie aspekty składają się razem na lokalne sposoby praktykowania starości oraz na budowanie bardzo osobistych i zarazem bardzo lokalnych form jej doświadczenia.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *