Celem niniejszego tekstu jest ukazanie, w jaki sposób na funkcjonowanie środowiska hip-hopowego z Kolna i okolic wpływają czynniki o charakterze lokalnym i globalnym, oddolnym i zinstytucjonalizowanym. Kolno będące około 11-tysięczną stolicą powiatu i gminą, od reformy administracyjnej w 1996 roku znajdującą się w zachodniej części województwa podlaskiego, jawi się jako metonimia polskich niewielkich miast.

Początki kolneńskiego hip-hopu są uwarunkowane zarówno globalnie – wpływała na nie specyfika transnarodowych rynków fonograficznych – jak i lokalnie – co widać na przykładzie więzów pokrewieństwa i sąsiedztwa, łączących osoby zaangażowane w tworzenie sceny.

By zrozumieć istotę zjawiska z pewnością trzeba przeanalizować znaczenie terminu kultura hip-hopowa. Zwykło się przyjmować, że składają się na nią co najmniej cztery główne filary: taniec breakdance, tworzenie graffiti, DJ-ing oraz najważniejszy w kontekście tego tekstu – rap. Pojęcia rap i hip-hop często bywają używane zamiennie zarówno przez rozmówców, jak i przez analityków, ponieważ:Rozróżnienie pomiędzy hip-hopem i rapem wielu osobom sprawia kłopot. (…) mówimy o kulturze hiphopowej (nie rapowej), a hip-hopowiec to zarówno wykonawca muzyki, jak i członek subkultury; określenie raper odnosi się tylko do wykonawców. Jako oznaczenie gatunku muzyki nazw rap i hip-hop używa się wymiennie.

Analiza literatury dotyczącej hip-hopu w Polsce ujawniła, że w literaturze przedmiotu kultura ta nagminnie poddawana jest esencjalizacji i przedstawiana jako monolit ideologiczny i społeczny. Trudno dotrzeć do opracowań, które kładłyby nacisk na oddolną (emic) perspektywę raperów i raperek. Środowisko hip-hopowe w Polsce określane bywa jako nieopisane, warto więc podjąć się analizy zjawiska, które Halife Osumare, dyrektorka Ośrodka Badań Afroamerykańskich i Afrykańskich na Uniwersytecie w Kalifornii zajmująca się antropologią tańca, opisała następująco:

„Globalna młodzieżowa kultura hip-hopu stała się fenomenem w najprawdziwszym tego słowa znaczeniu i dotarła niemal do każdego miejsca na ziemi.” (2001, s.171–181).

Metody badania lokalnej sceny

Pierwsze wywiady dotyczyły szeroko pojętej muzyki i jej funkcjonowania w lokalnym kontekście. Karolina Żądełek rozmawiała z osobami zaangażowanymi w tworzenie różnych gatunków muzyki – od disco polo po metal – by dowiedzieć się, jak z ich perspektywy wygląda kwestia rozwijania własnych umiejętności i zainteresowań w realiach małego miasta, czy funkcjonują instytucje, które ich wspomagają, czy raczej działają oni oddolnie i niezależnie.

Warto zaznaczyć, że większość pierwszych rozmówców aktywnie korzystała z oferty lokalnego domu kultury, czy to poprzez uczestnictwo w spotkaniach chóru, czy to przez bycie członkiem zespołu kierowanego przez jednego z animatorów pracujących w tejże instytucji. Dlatego ważna wydawała się próba odpowiedzi na pytanie, czy w Kolnie istnieje życie muzyczne poza oficjalną kuratelą instytucjonalną.

Paradoksalnie, spotkanie z dyrektor Kolneńskiego Ośrodka Kultury i Sportu okazało się przełomowe dla prowadzonych badań. Usłyszawszy, że Karolina Żądełek poszukuje osób tworzących muzykę, dyrektor skontaktowała ją z młodym kolneńskim raperem Łysym, który organizował niezależne koncerty hip-hopowe w sali należącej do KOKiS-u.

Łysy skontaktował ją z Salasem, z którym działają wspólnie w [M]Kompany, a ten zaś umożliwił kontakt z Miśkiem MKW. Ponieważ badana grupa jest zdecydowanie nieformalna, zamknięta, nieufna wobec „osób z zewnątrz”, od samego początku badań wykorzystywana była metoda kuli śnieżnej, czyli pozyskiwania od rozmówców kontaktów do osób, które mogłyby udzielić dalszych informacji na interesujący nas temat.

Spotkanie z tymi osobami pozwoliło podjąć decyzję, że działania badawcze powinny być skoncentrowane tylko na osobach zaangażowanych w tworzenie hip-hopu, a przede wszystkim zaś w – jak mówią rozmówcy – „robienie rapu”.

Przeprowadzone zostały wywiady pogłębione z osobami skupionymi w różnych grupach angażujących się w kulturę hip-hopu: ZSS, SBH, D.S.K. i [M]Kompany. W trakcie trzech dłuższych wyjazdów do Kolna Karolina Żądełek bardzo często prowadziła obserwację uczestniczącą, starając się uczestniczyć w codziennych wydarzeniach życia tych grup. Poniższy opis dotyczy tylko jednego z zespołów – [M]kompany – ponieważ, odwołując się do metod antropologii interpretatywnej, chcemy przede wszystkim ukazać zdarzenia, postaci i znaczenia kulturowe we właściwym dla nich kontekście.

Na facebookowym fanpage’u grupy można znaleźć zwięzły opis: „[M]kompany – grupa hip-hopowa, która swoją działalność rozpoczęła w 2002 roku, kiedy powstał skład D.S.K„. Rzecz jasna ludziom „z zewnątrz” termin „D.S.K” nic nie mówi, jednakże tego rodzaju wiedza ukryta jest bardzo ważna dla funkcjonowania sceny hip-hopowej, i to nie tylko w Kolnie. Profil w momencie pisania tekstu informował, że członkami grupy są Mada, Łysy, Salas, Kosa, Matijaszek, Domka, Ziomek, Bobson, Szebcia, Jaca, BSP, Berenzola i Alyszys.

To właśnie z nimi badaczka spędziła najwięcej czasu w trakcie pobytu w terenie, przede wszystkim dlatego że przez 5 dni mieszkała u Mady, której dom rodzinny był – i częściowo nadal jest – centrum spotkań osób związanych ze wspomnianą już „ekipą”. Miała dzięki temu szansę uczestniczyć we wszystkich spotkaniach, które w tamtych dniach miały miejsce, i poznawać kolejnych członków [M]kompany.

Stawanie się hip-hopowcem

Mimo że według facebookowego opisu [M]kompany to „grupa hip-hopowa”, w trakcie wywiadów rozmówcy tłumaczyli, że nie wszyscy jej członkowie słuchają rapu i czują się zaangażowani w kulturę hip-hopową, nie wszyscy nawet zajmują się tworzeniem muzyki. Do tego paradoksu wrócimy w dalszej części tekstu, tymczasem postaramy się pokrótce nakreślić sylwetki osób, które uczestniczyły w badaniach.

Mada wraz z Łysym współtworzą trzon D.S.K (Demonstracji Stylu Klasycznego). Mada jest rodzoną siostrą Alyszys, a także – ciotką Łysego, pomimo że ten jest od niej młodszy. Rapu słucha od dzieciństwa. Do momentu rozpoczęcia studiów była ona odpowiedzialna za „robienie bitów”, ale nie wyklucza, że w przyszłości powróci do tworzenia muzyki. Wspomina:

Mój kuzyn Mati, brat Łysego, dostał od ziomka 10 płyt. Pierwszych takich właśnie rapowych płyt. Tylko czy to były z rynku, czy to były przegrywane… Nie, to chyba właśnie… może i przegrywane? A zresztą nieważne, nie? To były pierwsze nasze w ogóle płyty, tam był chyba Peja „Na legalu”, był Ostry „Tabasko”, nie wiem, czy coś nie Łony, Fisza… No i wtedy zaczęliśmy się w to wkręcać. Te 10 płyt katowaliśmy bardzo długo, bo ciężko było dostać muzykę… Kurcze no, taki w sumie był początek. Tak to właśnie to 10 płyt myślę, że zaważyło.

W jej wypowiedzi uwagę zwracają przede wszystkim trzy zasadnicze kwestie: rodzaj nośnika, który wprowadził ją w świat hip-hopu, obieg dóbr kultury, który ona współtworzy – udostępnianie sobie nośników przez znajomych w sytuacji niedoboru („ciężko było dostać muzykę”) – oraz przekonanie, że „to 10 płyt zaważyło”.

Łysy, pierwszy z rozmówców działających w tym środowisku, był organizatorem wszystkich imprez hip-hopowych, które odbyły się w Kolnie do momentu, gdy prowadziliśmy badania. Zajmował się pozyskiwaniem funduszy, negocjacjami z KOKIS-em o udostępnienie sali. W D.S.K odpowiadał za tworzenie tekstów i za „nawijkę”, czyli za wokal. Napisał pracę licencjacką o przemianach wizerunkowych Ryszarda Pei, rapera, którego twórczością inspiruje się od wielu lat. Obecnie kończy studia w Białymstoku, na kierunku historia kultury. Spośród wszystkich osób „robiących rap” w Kolnie to właśnie on jest autorem największej ilości „numerów”, czyli utworów. W mieszkaniu ma zaaranżowane studio do nagrywania. Jego rodzonym bratem jest Matijaszek. Jako jeden z nielicznych łączy swoją przyszłość zawodową z hip-hopem:

Robię magistra z historii, ale jestem po licencjacie z dziennikarstwa i komunikacji społecznej, tak że będę chciał żyć z organizowania imprez, nie tylko w Kolnie, bo tutaj to nie ma racji bytu, ale tak bardziej po Polsce działać. Trzeba to rozkminić, ja to generalnie z racji tego, że tutaj organizuję te koncerty, zapraszam tych artystów i sam się wkręcam, to poznaję, jak to wygląda od zaplecza. Nie ukrywam, że mi się podoba taka robota, że tu gdzieś pójść, z kimś się spotkać, tutaj jakieś zdjęcia porobić, gdzieś zadzwonić niż powiedzmy siedzieć 8 godzin za biurkiem albo zapierdalać przy łopacie, nie?

Salas, zanim dołączył do [M]kompany i zajął się rapowaniem, był punkiem. Jak sam twierdzi, rapu zaczął słuchać 7 lat temu, najpóźniej ze wszystkich w [M]kompany. O wrażeniu, jakie wywarły na nim pierwsze nagrania hip-hopowe, które usłyszał, opowiada:

Otworzyłem się. Otworzył się umysł, oczy. Przestałem być taki, a zacząłem być bardziej tolerancyjny.

KŻ: A to ciekawe, bo myśli się, że to raperzy właśnie, nawet nie raperzy, tylko hip-hopowcy, są utożsamiani z bandą gagatków, która wszystkim chce wjebać, w sensie punkom i metalom. Jak to jest?

S: Wiesz co, to może kiedyś tak było, bo wszyscy byli zamknięci. Dzisiaj myślę że słuchacze i ogólnie raperzy są bardzo, bardzo świadomymi ludźmi, raczej tak nie postępują.

Studiuje dziennikarstwo na uniwersytecie w Olsztynie, poza tym jest pracownikiem fizycznym Urzędu Miejskiego w Kolnie.
BSP (znanego również jako Borysa) Karolina Żądełek poznała podczas urodzin Łysego zorganizowanych w domu Mady. Zaprosił ją na wywiad do swojego mieszkania, pokazał pokaźną kolekcję płyt i ubrań. O tym, jak stał się hip-hopowcem, opowiadał:

Mam brata ciotecznego, który jest w Stanach aktualnie, z innego osiedla, starszy ode mnie o 10 lat i oni byli zajarani ostro Stanami, Ameryką. No i ta ich muzyka zaczęła jakoś przenikać tutaj do mnie. Mój brat zaczął przynosić na kompa sobie jakieś różne płyty, różne rzeczy. Miałem też tutaj sąsiada jednego, który wielbił 2Paca. To jakoś tak przenikło, byłem malutki, zacząłem sobie szukać coś dla siebie.

Borys jest absolwentem politologii na Uniwersytecie w Białymstoku, pracuje w firmie rodzinnej.

Domek to młodszy brat Kosy, którego wszyscy informatory wskazywali jako osobę kluczową dla powstania D.S.K. Znał Madę i Łysego jeszcze zanim sformował się kolektyw. Domek pisze teksty i „nawija”, a jego działalność w środowisku hip-hopowym zaczęła się od momentu, w którym Łysy zaprosił go do nagrania zwrotki  na swoją solową płytę do utworu Mkompany. Studiuje dziennikarstwo na uniwersytecie w Olsztynie.

Alyszys jest starszą siostrą Mady, ukończyła anglistykę, obecnie na stałe mieszka w Warszawie. Słucha rapu, ale jej ulubione gatunki muzyczne to techno, dance i pop, które ceni za to, że „dobrze się do nich tańczy”.

Kolejne osoby niewymienione w trakcie prowadzenia badań jako członkowie [M]kompany na ich oficjalnym profilu, ale związane ze składem, to See You i Roman.

W przypadku każdej z osób zaangażowanych w [M]kompany możemy mówić o czymś więcej niż o fascynacji muzyką, ponieważ jako centralną wartość bycia hip-hopowcami określają oni „świadomość”. Rozmówcy dzielili możliwe postawy wobec otaczającego ich świata na „świadome podejście”, ujmowane w opozycji do bezrefleksyjnego przyjmowania tego, co jest, do „pseudosłuchania”, bycia „lamusem”. Oddając głos jeszcze raz Madzie:

Myślisz, że rap ci otworzył oczy?

M: Tak, na pewno. Świadomość… Kurcze, no, mega się cieszę, bo teraz jakby wszystko, co nas otacza, jest sztuczne moim zdaniem. I właśnie nie ma takiej alternatywy, żebyśmy my wtedy nie mieli takiej alternatywy, to też moglibyśmy w tą sztuczność polecieć i uznać ją za prawdę, za coś prawdziwego, naturalnego czy coś.(…) I spojrzeć krytycznie, a jak widzisz tylko jedną wersję, no to zaczynasz w to wierzyć. A jak tu trafia do nas zupełnie inna rzeczywistość, to, kurde, co tu się dzieje w ogóle? To jakaś ściema wszystko! Ale też trochę ten rap wpłynął, smutny był wtedy hip-hop. No, ale takie chyba były realia. I też chyba właśnie wtedy mi się wkręciło, że chcę pomagać czy coś, nie? Może to też się wzięło stąd. (…) Też na mnie jakby to wpłynęło mocno, jak dowiedziałam się o tej całej sytuacji, która jest w Polsce i w ogóle wiadomo, że media kłamią, że politycy to ściema. No, o tym się nie mówiło normalnie, no, starzy by mi tego nie powiedzieli, nie? A tam właśnie mogliśmy poznać tą drugą stronę medalu i to właśnie poszerzało naszą świadomość. Że mogliśmy jakby też sami ocenić…

Czym zdaniem rozmówców jest „świadomość”? To krytyczne podejście do tego, o czym informują media, brak zaufania do polityków i brak wiary w ich obietnice, szukanie drugiego dna w opiniach ogólnie przyjętych za właściwe i obowiązujące. Zdaniem rozmówców wiele rzeczy nie jest takimi, jakimi wydaje się, i trzeba szukać alternatywnych dróg myślenia, by nie dać się omamić poglądom, które są wpajane obywatelom przez instytucje centralne. Pojęcie „świadomości” pełni rolę głównego spoiwa ideologicznego nie tylko sceny kolneńskiej, lecz także globalnej wspólnoty hip-hopowej, stanowiąc łącznik między mikro- i makroświatem. O roli „świadomości” podobnie mówili hip-hopowcy z Afryki Wschodniej, biorący udział w badaniach prowadzonych przez Mwendę Ntarangwiego (2009, s. 66), którzy ukazywanie skutków globalizacji i kolonializmu traktowali jako cel swojej twórczości.

Warto zwrócić uwagę, że owo „świadome podejście” jest kształtowane poprzez różnego rodzaju działania podejmowane wobec dóbr takich jak płyty, kasety, używki, instrumenty muzyczne, mikrofony i inne technologie do odtwarzania i nagrywania muzyki. Dobra te prawie nigdy nie są tworzone lokalnie. Sam hip-hop jest zjawiskiem ponadnarodowym, podobnie materialna i cyfrowa infrastruktura do tworzenia muzyki powstaje w zdecydowanym oddaleniu od kolneńskiej lokalności.

[M]KOMPANY jako instytucja oddolna

[M]kompany powstało w 2002 roku i pełniło funkcję dopełnienia kolektywu D.S.K. Łysy wraz z Kosą, Alyszys, Matijaszkiem i Madą stwierdzili, że zamiast każdorazowo rozwiązywać i ponownie wznawiać aktywność D.S.K, lepiej powołać do życia grupę, której trzonem mieli być Mada i Łysy. Warto zwrócić uwagę na to, że członkami założycielami [M]kompany były osoby bardzo blisko ze sobą spokrewnione.

Mada tak wspomina początki [M]kompany:

No, taki rodzinny interes. Potem Kosa do nas dołączył…

(czy to pokrewieństwo pomaga czy przeszkadza w działalności?)

Raczej pomaga, dobrze zżyci jesteśmy ze sobą. Nie ma spiny, możemy otwarcie mówić, co nam się podoba, a co nam się nie podoba. Gdybyśmy się nawet ostro pokłócili, to jakoś by to wróciło do normy.

W wypowiedzi Mady ujawnia się przeświadczenie, że więzy krwi są silniejsze niż więzy przyjacielskie czy zawodowe. Część rozmówców spoza [M]Kompany często odwoływała się do terminów pokrewieństwa, określając relacje panujące wewnątrz własnych grupy mianem „braterstwa”, mimo że nie byli w żaden sposób spokrewnieni.

Skład [M]kompany w ciągu ponad dekady istnienia na zmianę raz zmniejszał się, to znów rozrastał:

Potem często ludzie do nas przychodzili, potem jakoś odchodzili, wiadomo – znajomości się jakoś zaczynają i kończą. Czasami naturalnie, czasami nie – stwierdziła Mada pytana o dzieje „emki”, jak skrótowo bywa nazywany zespół.

Jak wyglądał proces stawania się członkiem formacji? W przypadku członków o krótszym stażu istotny wpływ miały czynniki o charakterze lokalnym, regionalnym, sąsiedzkim. Domek stał się członkiem grupy niejako naturalnie, ponieważ jest on nie tylko jest bratem Kosy, lecz także mieszka blisko Mady. See You, bardziej luźno związany z formacją, poznał w harcerstwie kolegę, który już znał ludzi z [M]kompany i wprowadził go do towarzystwa. Zdobywanie pełnoprawnego członkostwa w grupie nie było jednorazowym aktem, ale procesem:

Na początku się dzwoniło, czy można wpaść do kanciapy u Mady, a potem to już rzeczą naturalną się spotykaliśmy.

Borys, który trafił do „emki” w liceum, wspomina czasy „przed”:

Wcześniej siedziałem na blokach, tam mam brata ciotecznego na tzw Chocholandii (osiedle bloków w Kolnie – przyp. red). No i tam różne rzeczy się działy. Też dużo zajawkowych chłopaczków na hip-hop było. No i po prostu była taka luźna ekipa, z bloków się zebrała. Jakiś znajomych ze szkoły i po prostu tak było. Ale to zaczęło narastać, jakieś różne rzeczy złe, a ja chciałem się od tego odciąć i tak jakoś wyszło że spotkałem Łysego na swojej drodze po prostu (…) Na początku z Łysym się spotykałem, Łysy coś tam zadzwonił do Mady czy mogę wpaść z nim tam na melinę i Mada mówiła że mogę. (…) W ogóle pozytywni ludzie, no. Byłem w szoku strasznym że tak można, że tak mogą się skumać ludzie zajarani hip-hopem.

Przytoczony fragment wywiadu sugeruje, że [M]kompany stanowiło pewną alternatywę dla „ekipy z bloków”, a muzykę Borys traktował jako możliwość skoncentrowania na pozytywach.

Nazwa grupy pochodzi od miejsca spotkań – garażu na podwórku Mady, ochrzczonego mianem „meliny” i „kanciapy”, wspólnie zaadaptowanego na własne potrzeby. Ściany wyklejono plakatami i naklejkami związanymi z kulturą hip-hopu, przyniesiono komputer, na którym odtwarzano muzykę, min. wspólnie o niej dyskutując.

Muzyka stała się głównym czynnikiem integrującym instytucję, którą jest [M]kompany. Ta funkcjonująca już ponad dekadę instytucja zdaje się być całkowicie oddolna, stworzona przez bardzo młode osoby,. Jako paradoks można jednak potraktować fakt, że w „ekipie” znajdują się także osoby, które nie słuchają rapu, jak choćby Szebcio (fan reggae), czy Lolek (słuchacz rocka), jednak stanowią one zdecydowaną mniejszość i nie uczestniczą w „melanżach”, podczas których słucha się wyłącznie rapu, a rozmowy dotyczą właśnie tej muzyki.

Jak mówi Mada:

Nawet w większości rozmawiamy o rapie. No i wiadomo, jak zaczniemy gadać o muzyce i jest ktoś, kto nie słucha rapu, to w ogóle nie wie, jak ma się zachować, nie może nic powiedzieć, bo nie ma o tym pojęcia, nie wie w ogóle, o czym my mówimy.

Ci, dla których punktem odniesienia jest rap, zgodnie twierdzą, że ich przygoda z tym gatunkiem rozpoczęła się mniej więcej 10 lat temu, kiedy w Polsce zapanowała moda na hip-hop. Kolejnym czynnikiem integrującym wszystkich członków „emki” jest to, że od wielu lat stanowią oni grupę dobrych znajomych. To właśnie wspólnota doświadczeń, pochodzenie z jednego miasta, podzielanie pewnych opinii, a przede wszystkim przekonanie, że „w Kolnie nic się nie dzieje”, i – co równie ważne – wspólne uczestniczenie w „melanżach”, czynią z [M]kompany sieć społeczną łączącą osoby dysponujące podobnymi zasobami wyobrażeniowymi i uczestniczące we wspólnych praktykach. Wszyscy członkowie „emki” są już dorosłymi ludźmi i większość z nich studiuje kierunki humanistyczne. Wszyscy rozmówcy zapewniają, że gdyby nie „emka” i rap, byliby zupełnie innymi ludźmi. „Emka” jest dla nich punktem odniesienia i to przez pryzmat tej instytucji postrzegają wiele kwestii.

Jak mówi Borys:

Mówię o emce cały czas, bo to jest moja ekipa, ekipa, w której się obracałem. Ekipa, której oczami tak jakby patrzę na wszystko, co się dzieje tutaj na Kolnie. Przecież nie powiem, że są chujowi, ale z nimi trzymam.

Część rozmówców zajmujących się „robieniem rapu”, uważa, że gdyby nie „emka” zapewne by tego nie robili. [M]kompany przedstawiają jako grupę, która jest kreatywna i aktywna, jakby na przekór temu, co określają jako „szarą rzeczywistość Kolna i jego mieszkańców”. Na ową szarość składa się brak perspektyw na rozwój (przede wszystkim niemożność podjęcia pracy zarobkowej), bierność mieszkańców, brak jakichkolwiek – czy to oddolnych, czy to odgórnych – inicjatyw. W trakcie wywiadów Karolina Żądełek wielokrotnie słyszała stwierdzenie: „jeśli my byśmy tu nic nie zorganizowali, toby nic się nie działo”.

Ambiwalentne relacje z oficjalnymi instytucjami

Jak wspomnieliśmy na samym początku, większość rozmówców spoza kręgu kultury hip-hop aktywnie korzystała z infrastruktury i oferty wsparcia Kolneńskiego Ośrodka Kultury i Sportu (instrumentów, pomocy merytorycznej, sal prób, sprzętu nagłośnieniowego, organizacji koncertów). Natomiast żadna z osób z „emki” nie przyznawała się do korzystania z tych możliwości, przy czym podkreślano własną niezależność. Dlaczego? Wydaje się, że odgrywają tu rolę dwa czynniki. Po pierwsze, według rozmówców działania KOKIS-u nie są dopasowane do ich potrzeb (m.in. chodzi tu o potrzeby młodych mieszkańców, za których [M]kompany się uważają). Po drugie, ważna jest identyfikacja z kulturą hip-hopu, w którą wpisana jest kontestacja „obowiązującego systemu”. Uczestnicy środowiska hip-hopowego w Kolnie nieprzychylnie nastawieni są do jakichkolwiek oficjalnych instytucji, wiążących się z systemem dominującym. Ośrodek kultury jest w ich oczach instytucją realizującą wytyczne władzy, ponieważ otrzymuje subsydia „z góry” – z budżetu państwa i funduszy unijnych.

Z drugiej jednak strony niemalże wszystkie koncerty D.S.K., [M]kompany i jakichkolwiek innych zespołów kolneńskich organizowane były właśnie w KOKiS-ie. Jak to wytłumaczyć? Rozmówcy podkreślali, że w tak małym mieście jak Kolno nie istnieje żadne inne miejsce nadające się na salę koncertową, są więc niejako zmuszeni do korzystania z sali KOKIS-u. Wielokrotnie padały negatywne opinie na temat funkcjonowania tej lokalnej instytucji kultury. Hip-hopowców drażniła opieszałość, niedotrzymywanie obietnic, brak wykwalifikowanych i kompetentnych, zaangażowanych w działania animacyjne pracowników (przedstawiciele innych stylów muzycznych nie byli tak krytyczni). Adekwatnym pojęciem do opisu sytuacji, w jakiej znaleźli się rozmówcy jest termin ekskorporacja. John Fiske, opisuje za jego pomocą proces, w którym grupy podporządkowane tworzą własną kulturę na podstawie zasobów materialnych i niematerialnych dostarczanych im przez system prawomocny (2010). Jeśli za zasób uznamy salę, będącą jedynym (lub prawie jedynym) miejscem odpowiednim do organizacji koncertu, oraz sprzęt nagłaśniający należące do oficjalnej instytucji, do której rozmówcy nastawieni są niechętnie, zauważymy, że zasoby te są oparciem dla zachowania trwałości relacji władzy i podporządkowania (Latour 2010). W przypadku zespołów hip-hopowych dysponujących w większej mierze własną infrastrukturą (studia nagraniowe, nagłośnienie) możemy mówić o większej niezależności, czy nawet manifestowanej krytyce i dyskretnym antagonizmie. Zespoły, które w sposób bardziej pełny korzystają z zasobów instytucjonalnych, wchodzą w dalej idącą symbiozę z instytucją, nie podważają jej kompetencji, sposobów działania, często idą także na kompromisy estetyczne. Zdaje się, że zarówno estetycznie, jak i (mikro)politycznie scena hip-hopowa dąży do podkreślenia własnej odrębności.

W momencie gdy KOKIS decyduje o tym, czy, komu i na jakich zasadach udostępnić salę koncertową i sprzęt, [M]kompany i DSK są poniekąd podporządkowani owej instytucji, stosując przy tym taktykę uników oraz prowadząc grę pozorów i przemilczeń. Jednym z elementów owej gry jest chociażby to, że rozmowy z KOKiS-em prowadzi zawsze jeden człowiek, czyli Łysy, najbardziej biegły w negocjacjach. Tam, gdzie istnieje władza, istnieje także opór wobec niej. W przypadku rozmówców Karoliny Żądełek taktyką radzenia sobie z pozycją połowicznie podporządkowaną jest m.in. plotkowanie. Przedstawiając KOKIS w negatywny sposób, zachowują oni pozytywny obraz samych siebie. Z konieczności wykorzystują zasoby oferowane przez „system”, ale nie są wobec niego lojalni, co pozwala im nie czuć się jego członkami. Korzystając z tego, co oferuje im „system dominujący”, jednocześnie pozostają wierni swoim „antysystemowym zasadom”.

Z drugiej strony pojęcie ekskorporacja może odnosić się również do zasobów muzycznych i technologicznych, które pozwalają na udział w kulturze hip-hopu. Większość amerykańskich produkcji, które zdefiniowały gatunek dotarła do nich poprzez znienawidzone media. Opowiadali o zakupach płytowych w korporacyjnych sieciach supermarketów, podobnie o sprzęcie muzycznym i komputerach, które z pewnością wyprodukowały wielkie globalne formy. Członkowie [M]kompany i innych formacji widzą jednak możliwość działania przede wszystkim w obrębie świata hip-hopu. I rzeczywiście – chociażby w Polsce środowisko to jest bardzo skonsolidowane poprzez uczestnictwo w koncertach, kupowanie oryginalnych płyt i ubrań własnej, subkulturowej produkcji. Ponadto dla kolneńskich hip-hopowców wyobrażenia o własnej przyszłości wiążą się z działaniami pro-społecznymi – animacją ruchu hip-hopowego, resocjalizacją, dziennikarstwem społecznym, a więc działaniami, w których mogą kontynuować rozwój i przekazywanie „świadomości” ukształtowanej przez muzykę rap.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *