Zimą Lelów ożywa na jorcajt, gdy grób cadyka Dawida Bidermana odwiedza kilkuset chasydzkich pielgrzymów. Modlą się, świętują i bawią pod nowo wybudowanym ohelem – w roku 2008 odzyskali teren cmentarza i budynek, w miejscu którego przed II wojną światową znajdowała się synagoga. Latem zaś wszyscy lelowianie czekają na Święto Ciulimu-Czulentu: Festiwal kultury polskiej i żydowskiej – Lelowskie spotkania kultur. Koncerty gwiazd i mniej znanych zespołów muzycznych, stragany uginające się pod ciężarem potraw regionalnych i pamiątek oraz wesołe miasteczko gromadzą kilka tysięcy ludzi. Przy tych dwóch okazjach informacje o niewielkiej wsi niedaleko Częstochowy pojawiają się w ogólnopolskich mediach. Zwykle życie Lelowa przypomina codzienność wielu podobnych mu polskich miejscowości z ich lokalnymi problemami – toczy się wokół rynku, szkoły, urzędu, domu kultury, biblioteki. W budynku biblioteki mieści się Izba Tradycji Ziemi Lelowskiej, do której mało kto zagląda. W niej zamknięte są pamiątkowe przedmioty, o których znaczeniu mowa będzie poniżej.
Zakładam, że praktyki kulturowe są ciekawe niezależnie od swojej intensywności i skali występowania. Praktyki kulturowe związane z funkcjonowaniem Izby Tradycji Ziemi Lelowskiej są znacznie mniej spektakularne niż te towarzyszące masowemu letniemu festiwalowi, Świętu Ciulimu-Czulentu. Wyrażają pewne treści mniej dosadnie, ale zarówno w jednym, jak i drugim przypadku mają być to treści cementujące lokalną wspólnotę i budujące jej tożsamość. Za Ewą Klekot dostrzegam ich polityczność: praktyki kulturowe funkcjonujące jako narzędzia konstruowania dziedzictwa kulturowego, które legitymizuje istnienie danej wspólnoty, najczęściej wiążą się z relacjami władzy (Klekot 2014, s. 47).
Na przykładzie Izby Tradycji Ziemi Lelowskiej chciałabym przedstawić mechanizmy konstruowania lokalnego dziedzictwa – pokazać jak, kto, dla kogo i w jakim celu je tworzy. Większość rzeczy uznawanych za dziedzictwo kulturowe sama z siebie nie reprezentuje tego, co najbardziej wartościowe w przeszłości (tak tłumaczy termin „dziedzictwo” Laurajane Smith). Żołnierskie hełmy, które kiedyś służyły za miski dla psów, zakurzony portrecik Tadeusza Kościuszki niewiadomego pochodzenia i mały żydowski świecznik przypadkowo znaleziony na strychu, trafiając na ekspozycję w Izbie Tradycji Ziemi Lelowskiej, zyskały zupełnie nowe znaczenia. Rzeczy jako takie nie są jeszcze dziedzictwem – stają się nim dopiero w procesie patrymonializacji.
Zdaniem Ewy Klekot dziedzictwo jest narzędziem, które porządkuje dostępny materiał kulturowy w celu uwiarygodnienia tożsamości danej grupy przez osadzenie jej w elementach współczesnej rzeczywistości kulturowej uznawanych za przejawy przeszłości (Klekot 2014, s. 47). Idea wspólnoty zyskuje w ten sposób realność, na przykład pod postacią zabytku, będącego podzielanym przez wspólnotę symbolem. Zabytki, poza dawnością, powinny posiadać też pewne cechy estetyczne, takie jak monumentalizm i malowniczość. Dzięki temu przypisujemy im uniwersalną wartość i otaczamy je opieką. Ewa Klekot, powołując się na teorię usankcjonowanego dyskursu dziedzictwa Laurajane Smith, opisuje, w jaki sposób konserwacja zabytków wiąże się z regulacją ich kulturowych i społecznych znaczeń. Zagadnienia poruszane przez Ewę Klekot i Laurajane Smith w większości oparte są na przykładach dziedzictwa narodowego, zachodniego czy ogólnoświatowego, kreowanego przez organizacje międzynarodowe. W niniejszym artykule chciałabym zastanowić się, w jaki sposób opisywane przez nie mechanizmy działają na poziomie lokalnym.
Izba Tradycji na nielicznej grupie lelowian, którzy ją odwiedzili, sprawia wrażenie „zamrożonej”, a nawet „martwej”. Choć motywacje kierujące jej twórcami zdradzają chęć uczynienia z Izby Tradycji lokalnego dziedzictwa (w oficjalnych dokumentach jest ona zresztą przedstawiana jako instytucja chroniąca lokalne dziedzictwo), nie można powiedzieć, że znajdujące się w niej przedmioty stały się symbolami wspólnymi dla społeczności Lelowa. Być może są nimi tylko teoretycznie lub częściowo. Niezależnie od tego rozstrzygnięcia powoływanie do życia instytucji takiej jak Izba Tradycji jest jednym ze sposobów, w jaki ludzie przekazują sobie pamięć o minionym czasie – miejsce to ma być przejawem pamięci zbiorowej. Choć składają się na nie działania i pamiątki jednostek, to jednak wpisywane jest ono w oficjalną, zbiorową narrację o przeszłości Lelowa.
Wiedzę na temat Izby – historii jej powstania, sposobu gromadzenia eksponatów, a także różnych aspektów codziennego funkcjonowania czerpałam z rozmów z członkami Lelowskiego Towarzystwa Historyczno-Kulturalnego, jej aktualnymi i przyszłymi donatorami oraz przedstawicielami lokalnych instytucji: Biblioteki, Gminnego Ośrodka Kultury i Urzędu Gminy. Skoncentrowałam się na perspektywie „konstruktorów” dziedzictwa, gdyż mieli oni więcej do powiedzenia na temat Izby niż potencjalni odwiedzający. Izba Tradycji często pojawiała się w ich wypowiedziach dotyczących historii Lelowa – tematu bliskiego im i ważnego.
Znaczącym, trudnym do pominięcia kontekstem analizy Izby Tradycji w Lelowie jest historia działań na rzecz upamiętniania przeszłości, przede wszystkim muzealnictwa w Polsce. Należy pamiętać o zmieniających się politycznych powodach powstawania tego typu instytucji na przestrzeni lat – od romantycznej gorączki i poszukiwania ludowych korzeni narodu polskiego, przez ideologię czasów PRL, aż do wspierającej lokalność, popartej odpowiednimi funduszami polityki Unii Europejskiej – i ich związkach z etnologią. Katarzyna Waszczyńska zwraca uwagę, że studia nad kulturą materialną były w polskich ośrodkach naukowych ważną częścią tej dyscypliny aż do lat osiemdziesiątych; poza Polską etnologia i muzealnictwo etnograficzne rozdzieliły się znacznie wcześniej, bo po II wojnie światowej (Waszczyńska 2013, s. 123). W tym samych czasie w Polsce rozpoczęło się zbieranie przedmiotów etnograficznych na niespotykaną wcześniej skalę, a zainteresowanie zbieraczy kulturą polskiej wsi rozszerzyło się o kulturę robotniczą (Waszczyńska 2013, s. 127).
Marian Pokropek pisze o rozpowszechnieniu się w latach powojennych nowego typu kolekcjonerstwa i powstawania związanych z nim instytucji nazywanych Izbami Regionalnymi, Izbami Pamięci itp. (Pokropek 1980, s. 8). Cechuje je społeczny charakter, angażowanie lokalnej społeczności w tworzenie kolekcji, a także duża różnorodność gromadzonych materiałów, mniej lub bardziej cennych. Izby regionalne mieściły się w lokalnych budynkach użyteczności publicznej. Waszczyńska wskazuje na ciągłość zasad ich funkcjonowania od czasów powstania do dnia dzisiejszego, czego przykładem pod wieloma względami może być Izba Tradycji Ziemi Lelowskiej. Choć powstała w 2014 roku, ma wiele wspólnego z podobnymi instytucjami sprzed kilkudziesięciu lat.
Lelów zasługuje na Izbę Pamięci
Twórcy Izby odczuwali potrzebę jej powołania odkąd tylko zrzeszyli się w Lelowskie Towarzystwo Kulturalno-Historyczne. Przez wiele lat gromadzili pamiątki przeszłości – naczynia, narzędzia związane z pracą w gospodarstwie wiejskim, dokumenty, mapy, elementy garderoby – z nadzieją, że znajdzie się miejsce do ich zaprezentowania. Pytani o moment, w którym narodził się ten pomysł, odpowiadali, że było to dla nich oczywiste – powołanie izby było, obok organizacji uroczystości patriotycznych czy przygotowywania publikacji, jednym z głównych celów, które wyznaczyli sobie na pierwszych spotkaniach.
Edukacja, turystyka, komercja?
Ważnym kryterium, które decyduje o wartości eksponatów zgromadzonych w Izbie Tradycji, jest ich potencjał dydaktyczny. Jeden z moich rozmówców przypisał go przede wszystkim dioramie – jedynemu eksponatowi, który nie został Izbie ofiarowany, ale kupiony. Pod wieloma względami jest zaprzeczeniem reszty ekspozycji. Zakup dzieła wykonanego przez krakowskiego artystę Romana Woźniaka był możliwy dzięki wsparciu funduszu Unii Europejskiej na rzecz rozwoju obszarów wiejskich, tego samego zresztą, dzięki któremu powstała sama Izba. Diorama to duża, obrotowa szopka przedstawiająca sceny ze świąt żydowskich. Prezentacji jej kolejnych segmentów poświęconych różnym świętom towarzyszy muzyka klezmerska i głos lektorki opowiadającej o zwyczajach związanych z danym świętem i o jego genezie.
Takie motywacje wskazuje Marian Pokropek jako charakterystyczne dla tworzenia izb regionalnych. Autor ten zwraca również uwagę na ich wychowawczo-dydaktyczne zadanie (Pokropek 1980, s. 8). Wykonanie tego zadania w latach osiemdziesiątych, w których powstała publikacja, z pewnością rządziło się innymi prawami niż dzisiaj: inna była sytuacja polityczna, inne możliwości i mody wystawiennicze. Szczególną grupę odbiorców Izby mają stanowić dzieci i młodzież, które, niezależnie od tego czy mieszkają na wsi czy w mieście, nie rozpoznają dawnych narzędzi rolniczych. Starsi członkowie Towarzystwa, czyli jego znacząca większość, zdają się traktować ekspozycję Izby jako komunikat dotyczący, jak deklarują, ważnych dla nich spraw, który chcą wysłać w przyszłość, do młodych.
Choć dyrektorka biblioteki mówi, że Izba powstała dla wszystkich – młodych, starych, przyjezdnych, mieszkańców Lelowa – wystawa w obecnym kształcie jest skierowana raczej do lokalnej społeczności. Jeden z członków Towarzystwa pytał mnie retorycznie: „Ilu turystów tu trafi, żeby zobaczyć, właściwie co? Co wyróżnia Lelów? Ohel, synagoga, to ludzie pójdą zobaczyć turystycznie. Muzeum chasydyzmu ściągałoby ludzi”. Krokiem w stronę zachęcenia do odwiedzin Izby osób spoza Lelowa był właśnie zakup dioramy – reklamowanej chwytliwie na ulotkach jako „druga w Polsce diorama o tematyce żydowskiej”.
Pamięć o Żydach i pielgrzymki chasydów są zasobem Lelowa. Dlatego warto było zainwestować w dioramę, dlatego warto było wpisać do wniosku o grant na Izbę przestrzeń poświęconą lelowskim Żydom – takie są oficjalne założenia. Zgodnie z teorią kolekcji Krzysztofa Pomiana organizacja kolekcji odpowiada wyobrażeniu o porządku rzeczywistości. Wystawa Izby Tradycji Ziemi Lelowskiej wymownie dzieli się na dwie części – etnograficzną i żydowską. Mieszkańcy Lelowa, jak rozmówczyni, która wolałaby, żeby letni festiwal „rozpropagował Lelów, a nie Żydów”, zastanawiają się, dlaczego w Lelowie tak dużo mówi się o Żydach? Dlaczego za dodatkowe pieniądze zakupiono dioramę, a nie inny eksponat? Osoby bardzo świadome polsko-żydowskiej historii Lelowa podczas uroczystości takich jak Święto Ciulimu-Czulentu, ale też odsłonięcie dioramy, starają się to wyjaśniać. Odwołują się przy tym do dwóch rodzajów motywacji – moralnej i pragmatycznej. Jeden z członków Towarzystwa mówił o moralnym obowiązku pamiętania o połowie mieszkańców Lelowa i ich Zagładzie, a zaraz potem dodawał, że siłą rzeczy Lelów jest znany z pielgrzymek chasydów, kojarzy się z tematyką żydowską i należy z tego żydowskiego dziedzictwa korzystać. Podejmowane w miejscowości inicjatywy mają więc służyć realizacji dwóch zależnych od siebie celów: upamiętnieniu zamordowanych współmieszkańców i budowaniu atrakcyjnego dla turystów wizerunku miasteczka.