Salamagowie są największą rodziną w Cukrówce. Jak sami mówią, „protoplastą” ich rodziny na radomszczyźnie był Adam Salamaga, który przybył do Cukrówki na początku XX wieku, a w 1905 roku ożenił się z Ewą Serdak i rozpoczął tym samym dzieje rodziny. Po raz pierwszy zetknęłam się z tym nazwiskiem już pierwszego dnia badań w Cukrówce. Usłyszałam wtedy powiedzenie, które brzmiało: „u nas w Cukrówce jak rzucisz kamieniem, to trafisz zająca albo Salamagę… tylko, że zajęcy już nie ma.”

Współcześnie Salamagowie wyróżniają się nie tylko chętnie podkreślaną i przytaczaną w żartach, liczebnością. Dzięki organizacji i „dyscyplinie rodzinnej” towarzyszącej między innymi oddawaniu głosów w wyborach samorządowych Salamagowie zdobyli pozycję lokalnej „grupy liderskiej”, która w znaczącym stopniu wpływa na kształt społeczności wsi. W jaki sposób do tego doszli? Skąd się wzięli i jak postrzegają samych siebie? Wreszcie, w jaki sposób oddolnie działają i wpływają na środowisko Cukrówki i jej okolic? Kwestie te z czasem stały się moimi głównymi pytaniami badawczymi.

Salamagowie lub historia pewnego zjazdu

Odpowiedź na te pytania przysporzyła mi pewnych trudności. O ile skonstruowanie grupy badawczej było raczej proste i odbyło się w sposób samoczynny, ponieważ badani sami określili, kto należy do rodziny, a kto nie, to sama formuła badań przez dłuższy czas ewoluowała. Zaczęłam od tradycyjnego wywiadu etnograficznego, podczas którego zbierałam informacje o liczebności Salamagów w Cukrówce i okolicach, dowiadywałam się, gdzie mieszkają inni członkowie rodziny oraz prosiłam o opowiedzenie związanych z rodziną historii. Sukces tej metody był połowiczny. Z jednej strony udało mi się uzyskać pewne dane ilościowe, oraz dobrze określić grupę badawczą, z drugiej jednak czułam, że Salamagowie nie do końca wiedzą, po co pytam ich o historie rodziny, oraz są onieśmieleni wyrażonym w ten sposób zainteresowaniem. Zdecydowałam się na pogłębienie prowadzonych rozmów o przeprowadzenie projektu animacyjnego, który stał się świetnym pretekstem do spędzania czasu z Salamagami. Posługując się koncepcjami związanymi z „badaniami w działaniu” (zob. Červinkowá, Gołebniak 2010), przygotowałam projekt z zakresu animacji kultury (zob. m. in. Kurz 2008; Rakowski 2013), którego celem było umożliwienie mi obserwacji Salamagów w innych okolicznościach oraz uzyskanie innego rodzaju wiedzy.

Ze względu na często przewijający się w rozmowach motyw zjazdu rodzinnego, którego uczestnikami są Salamagowie z Cukrówki, zaproponowałam pomoc przy organizacji kolejnego takiego wydarzenia. Podczas rozmów z Salamagami zaczęłam pytać nie tylko o ich rodzinę, lecz także więcej miejsca poświęciłam tego typu wydarzeniom oraz sposobowi ich przygotowywania. Im większe wykazywałam zainteresowanie zjazdem, tym bardziej nabierał on w ustach Salamagów innego wymiaru. Z wielkiej imprezy, w której uczestniczy cała rodzina, przekształcił się w grilla, w którym udział brała tylko jedna z odnóg rodziny Salamagów. Mimo tego dalej proponowałam zorganizowanie zjazdu, ze względu na popularność, jaką cieszą się te formy spotkań rodzinnych wśród innych dużych rodzin w sąsiednich wsiach.

„Zróbmy sobie zjazd…” – działanie animacyjne jako narzędzie w prowadzeniu badań

Początkowo pomysł został odebrany bardzo pozytywnie. Mniej więcej w tym samym czasie zaczęły też powstawać pierwsze (rysowane przez moich rozmówców) prototypy drzewa genealogicznego Salamagów, które miały pomóc mi zrozumieć wszystkie zawiłości dotyczące pokrewieństwa między Salamagami. W czasie rysowania drzewa pojawiła się kolejna interesująca kwestia związana z tą rodziną. Ujawnił się podział na osoby, które w czasach PRL sympatyzowały z systemem komunistycznym, oraz te, które kibicowały Solidarności. Rysowanie drzewa pozwoliło mi też lepiej zrozumieć wewnętrzne układy rodzinne, które w innych okolicznościach byłyby trudne do zaobserwowania.

Po pierwszej fali entuzjazmu wywołanej planowanym zjazdem, natrafiłam na nagły i dosyć niespodziewany opór. Od akceptacji pomysłu, do jego pełnego odrzucenia doszło w przeciągu jednego dnia, co pozwala na przypuszczenie, że została tu zastosowana ta sama dyscyplina, która działa w przypadku podejmowania decyzji związanych z głosowaniem w wyborach. Prawdopodobnie doszło do szybkiej telefonicznej wymiany informacji i rodzina postanowiła, że zjazd nie jest dobrym pomysłem. Było to o tyle zastanawiające, że te same osoby, które dzień wcześniej bardzo pozytywnie odnosiły się do projektu, kolejnego dnia cierpliwie tłumaczyły mi, dlaczego organizacja zjazdu rodziny Salamagów nie ma szans na powodzenie.

Nie chcąc rezygnować z badań i jednocześnie zauważając, że przez włączenie rodziny w jakieś wspólne działanie jestem w stanie efektywniej zbierać informacje, postanowiłam (wraz z wspierającą mój projekt animacyjny tutorką Agnieszką Pajączkowską), że dobrym obejściem niechęci Salamagów, będzie skoncentrowanie ich uwagi na pomyśle projektu drzewa genealogicznego.

Zaproponowałam, żebyśmy wspólnie stworzyli projekt rodzinnego drzewa genealogicznego, które (w zamian za opowieści o Salamagach) zostanie wydrukowane, oraz oddane do użytku rodziny w formie cyfrowej. Projekt spotkał się z dużym zainteresowaniem. Rozmowy toczone w czasie tworzenia drzewa pozwoliły mi na głębsze poznanie badanych przeze mnie osób, oraz uzyskanie informacji, których nie byłabym w stanie zdobyć podczas konwencjonalnego wywiadu etnograficznego. Po jakimś czasie pojawił się pomysł zorganizowana wernisażu drzewa genealogicznego Salamagów. Wyrażenie „wernisaż” pozwoliło na swobodniejsze planowanie spotkania Salamagów i w przeciwieństwie do „zjazdu”, nie wywołało oporu badanych.

Odsłonięcie drzewa genealogicznego odbyło się w czerwcu 2014 roku na terenie szkoły podstawowej w Cukrówce. Po raz kolejny między Salamagami doszło do spontanicznej komunikacji i (co ważniejsze) organizacji. Na wernisażu pojawiły się ciastka, herbata, kawa i alkohol, zaś na samą imprezę przybyło wielu Salamagów spoza Cukrówki. Kiedy podejmowaliśmy decyzje, co do ostatecznego kształtu drzewa razem z Agnieszką Pajączkowską i Krzysztofem Grześkowiakiem, zależało nam, aby wernisaż nie sprowadził się jedynie do oglądania. W tym celu w koszyczku obok drzewa znajdowały się wcześniej przygotowane zdjęcia członków rodziny Salamagów, zaś zadaniem każdego z obecnych było odnalezienie swojego zdjęcia w koszyku i przyklejenie go w odpowiednim miejscu drzewa. Istniała też możliwość zrobienia zdjęcia na miejscu, w razie gdyby okazało się, że w koszyku brakuje zdjęć części rodziny.

Podczas wernisażu okazało się, że drzewo nie oddaje całej złożoności struktury rodziny. Na zjeździe pojawiły się osoby, których brakowało na drzewie. W związku z powyższym nowe gałęzie drzewa były dorysowywane na miejscu, tak aby wszyscy zainteresowani znaleźli się na drzewie rodziny Salamagów.

Obserwacja Salamagów podczas rozmów, przygotowywania drzewa oraz wernisażu pozwoliły mi na poznanie wielu aspektów związanych z tą rodziną, których się nie spodziewałam, po serii pierwszych rozmów. W dalszej części artykułu chciałabym poddać analizie zjawiska, które udało mi się zaobserwować. Należeć do nich będą kolejno – koncentrowanie się mieszkańców wsi wokół danych nazwisk, społeczne wytwarzanie poczucia sprawczości, wewnętrzny dyskurs rodziny, układ zależności wewnątrz rodziny.

Siła wieku – koncentracja mieszkańców wokół nazwiska

Wchodząc w „środowisko Salamagów”, przez co rozumiem zarówno członków rodziny, osoby z nimi spowinowacone, oraz bliskich przyjaciół, mogłam liczyć na to, że każdy następny rozmówca odeśle mnie do kolejnej osoby, z którą jeszcze nie miałam kontaktu. Tworzył się swojego rodzaju łańcuch rozmówców, którzy dostarczali mi wiedzy o przestrzeni wsi. Podejrzewałam, że wychodząc z jednego „kręgu”, trafię do następnego, co pozwoli mi dotrzeć do zupełnie innych osób. Ku mojemu zaskoczeniu, kiedy pukałam do drzwi przypadkowych domów i rozmawiałam z mieszkańcami, których wcześniej nie znałam, prędzej czy później i tak byłam wysyłana do kogoś z „kręgu Salamagów”. I tak udało mi się porozmawiać z panią Florczyk, która wysłała mnie do pani Pogorzelskiej. Obie panie nie są bezpośrednio spokrewnione z Salamagami. Mimo to pani Pogorzelska odesłała mnie do pana Czesława Salamagi. Udało mi się dotrzeć do pani Krupy, która niemal natychmiast wysłała mnie do pana Leśniewskiego, który jest bliskim kolegą pana Czesława. I tak bez względu na to, jak bardzo starałam się wydostać z „kręgu Salamagów”, najdalej w trzecim poleceniu znowu do niego wracałam.

Naturalnym wnioskiem byłoby stwierdzenie, że rodzina Salamagów jest po prostu duża. Zważywszy na wcześniej przytoczone powiedzenie dotyczące tej rodziny, oraz ogólny dyskurs Salamagów, jako rodziny „rządzącej Cukrówką” (który zaczął powoli wyłaniać się z prowadzonych przeze mnie rozmów), taki wniosek wydawałby się zasadny. Potwierdzała go rozmowa z dyrektor szkoły w Cukrówce panią Ewą Krupą, oraz analiza stworzonej przez panią dyrektor kroniki Cukrówki.

Podczas oglądania kroniki, pani dyrektor opowiadała mi o historii wsi, oraz pokazywała współczesne zdjęcia domów Cukrowian wraz z opisami ich mieszkańców. Mimo że czasy, o których opowiadała pani Krupa nie były odległe (II wojna światowa oraz okres PRL) to tylko kilka z nazwisk wymienianych przy okazji opowieści o historii wsi, pokrywało się z nazwiskami widniejącymi pod zdjęciami współczesnych gospodarstw. Na próżno szukałam domów zamieszkanych przez Tarków, Sochackich czy Adamczyków, a ze słów pani dyrektor wynikało, że kiedyś były to bardzo duże rodziny. Zapytana o duże rodziny, które współcześnie zamieszkują wieś, pani dyrektor wymieniła Misiaków, Hanców, Leśniewskich i oczywiście Salamagów. Kiedy zapytałam o powód tak znacznego przetasowania nazwisk osób zamieszkujących wieś, pani Ewa odpowiedziała: „powyjeżdżali, poumierali, jakoś te rodziny się tak po prostu… powyprowadzali się do miast”(2013/M-X/AK/W1)

Wydaje się, że współcześnie na wsi można zaobserwować proces koncentrowania się nazwisk. Grupy te rosną w siłę lub upadają, zyskują i tracą na znaczeniu, ale zazwyczaj istnieje rodzina, która dzięki swojej wielkości, a przede wszystkim organizacji i aktywności wysuwa się na czoło danej społeczności. Wydaje się, że potwierdzają to nie tylko moje badania, ale też doświadczenia moich kolegów. W sąsiadującym z Cukrówką Broniowie zdecydowanie królowała rodzina Szparagów. W Załawie na znaczeniu zyskiwała rodzina Zawiszów. W samej Cukrówce zdecydowany prym wiedli Salamagowie.

Proces gromadzenia się wokół konkretnego nazwiska i wytwarzanie specyficznych, oddolnych form organizacji, które koncentrują i kierunkują aktywność jej członków, można analizować przez odwołanie do teorii Lucjana Kocika (2000: 51–87) opisanych w książce „Między przyrodą, zagrodą i społeczeństwem: społeczno-kulturowe problemy ekologii wsi i rolnictwa”. Kocik pisze o pewnego rodzaju identyfikacji rodziny z gospodarstwem rolnym, która ma miejsce w przypadku miejscowości, w których żyje się z uprawy ziemi. Jego zdaniem to właśnie gospodarstwo rolne kreowało aktywność mieszkańców wsi i nadawało tożsamość członkom rodziny. Dochodziło do pewnego rodzaju utożsamienia rodziny z bytem materialnym, jakim jest „zagroda”. To ona determinowała cechy członków grupy i stawała się punktem odniesienia do kształtowania opinii na ich temat w przestrzeni wsi.

Tak jak napisałam we wstępie do niniejszej pracy, w Cukrówce najpopularniejszą formą zarobków są prace sezonowe poza wsią, zaś osób trudniących się uprawą roli w zasadzie nie ma. Brak możliwości konstruowania tożsamości w odniesieniu do czegoś namacalnego i stałego, wydaje się powodować pewną pustkę. Czy to możliwe, aby te same mechanizmy, które kiedyś owocowały identyfikacją rodziny z zagrodą, dziś znajdowały nowe formy? Wydaje się, że zależność między rodziną pełniącą funkcję „lokalnego lidera”, a ich nazwiskiem nie jest ani tak łatwo dostrzegalna, ani tak komplementarna, jak miało to miejsce u Kocika, ale mimo tego taka relacja wydaje się istnieć. Salamagowie są rodziną, o silnie zarysowanej tożsamości, którą sami aktywnie tworzą, czego postaram się dowieść w w dalszej części artykułu.

Wydaje się, że niemożność koncentrowania tożsamości rodziny naokoło czegoś namacalnego i dobrze rozpoznawalnego w społeczności wsi, była czynnikiem dodatkowo stymulującym oddolną organizację rodziny Salamagów, Zawiszów, czy Szparagów. Efektem tej „pustki” jest proces koncentrowania się naokoło dużych rodzin, który mogłam zaobserwować podczas badań, oraz wytwarzanie przez te grupy wielu różnorodnych kontekstów swojej aktywności w przestrzeni wsi.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *