Wrzesień, chłodny i pochmurny dzień. Wieś Mełchów, położona w województwie śląskim, w gminie Lelów, około 50 kilometrów na południowy wschód od Częstochowy. W rytm werbla idzie procesja: na przedzie orkiestra złożona z dziewcząt i chłopców grających podniosłą melodię; za nimi, pod białym krzyżem na czarnym sztandarze, kroczą zbrojni w ciemnych mundurach; dalej strażacy z chorągwiami i ksiądz prowadzący za sobą młodzież i starszych cywilów. Uderzeniom wojskowych obcasów wtóruje szuranie trzewików i tenisówek. Porządkowi wymykają się jedynie dzieci, niczym komety biegające wokół pochodu, który tymczasem wychodzi za wieś i kieruje się w kierunku pobliskiej mogiły i krzyża. Jestem na uroczystościach związanych ze 152 rocznicą bitwy pod Mełchowem. Przed chwilą zakończono nabożeństwo w tutejszej kaplicy, a za moment, po „apelu pamięci” i przemowach przy mogile rozpocznie się inscenizacja bitwy. Wydarzenie organizowane jest od kilkunastu lat i, jak mówią jego inicjatorzy, z roku na rok cieszy się coraz większym zainteresowaniem. Co sprawia, że mieszkańcy okolicznych wsi i gmin tu przyjeżdżają i współorganizują inscenizację?
Kamienista droga, którą przyszła procesja, po wyjściu ze wsi pnie się w górę, następnie biegnie przez pola do Drochlina, i jeszcze dalej, aż do Lelowa. To na wzniesieniu, zaraz po lewej stronie drogi, znajduje się mogiła poświęcona poległym powstańcom styczniowym. Za drewniano-murowanym ogrodzeniem stoi krzyż i pamiątkowy kamień. Krzyż widać już z oddali: jest dość wysoki, stalowy, w kolorze rudo-czerwonym, z charakterystycznymi guzami na całej długości i ze stosunkowo niedużą, srebrną figurą Chrystusa. Dzisiaj, na czas uroczystości, pod krzyżem wartę pełni kilku harcerzy. Ze względu na niepewną pogodę ubrani są w długie oliwkowozielone peleryny. W narożnikach mogiły łopoczą dwie duże biało-czerwone flagi.
Zaczyna się ceremonia. Po schodach wiodących pod krzyż wchodzi dwóch eleganckich mężczyzn – obaj są nauczycielami i działaczami lokalnego towarzystwa historycznego. Stają twarzami do zebranych, nad głowami których rozciąga się miły widok na jesienne pola i lasy. Zebrani by objąć wzrokiem krzyż, flagi i prowadzących, muszą lekko unieść głowy. Nieliczni wchodzą na sąsiednią górkę, skąd mają widok pełniejszy, obejmujący także trwające przygotowania do inscenizacji. „Witam Państwa na dalszej części uroczystości związanych z 152 rocznicą bitwy pod Mełchowem. Nasza obecność na zakończonej przed chwilą mszy świętej, jak i obecność tutaj, obok mogiły powstańców z 1863 roku, jest wyrazem wspólnej pamięci o tych, którzy wiele lat temu nie wahali się poświęcić życia dla zniewolonej ojczyzny. Proszę orkiestrę o odegranie hymnu państwowego” – po słowach prowadzącego konferansjerkę nauczyciela historii, dowódca oddziału rekonstruktorów „Żuawów Śmierci” Robert Osiński dodaje szybkie: „Baczność! Prezentuj broń!”. Równo stuknęły wojskowe buty. Wraz z pierwszymi dźwiękami Mazurka Dąbrowskiego zebrani z wyprężoną piersią stają na baczność. Niektórzy nieśmiało śpiewają.
Po odegraniu pierwszej zwrotki hymnu następuje powitanie wszystkich zaproszonych gości, z imiennym wskazaniem osób pełniących funkcje publiczne, przedstawicieli kościoła katolickiego, policji państwowej, radnych z gminy Lelów oraz reprezentantów sąsiednich miast i gmin, grup rekonstrukcyjnych, członków towarzystw kulturalnych z okolicznych gmin i miejscowości, kombatantów, dziecięco-młodzieżowej orkiestry dętej działającej przy Gminnym Ośrodku Kultury w Lelowie, mieszkańców Domu Pomocy Społecznej w Lelowie, uczniów, harcerzy, strażaków, turystów, cyklistów, mieszkańców wsi Mełchów oraz wszystkich tych, którzy są obecni na dzisiejszej uroczystości. Po każdym wymienionym nazwisku rozlegają się brawa. Aby nie było wątpliwości, że wszyscy są tu miele widziani, na koniec padają słowa: „I jeszcze raz brawa dla wszystkich gości”.
Kiedy milkną ostatnie oklaski, harcerze z ZHP w Lelowie zostają poproszeni o przeprowadzenie apelu poległych: „Pochylamy głowy w zadumie i skupieniu, mając serca przepełnione pamięcią i wdzięcznością dla tych, którzy spełniając swój wielki obowiązek wobec ojczyzny, złożyli na jej ołtarzu największy dar, własną krew i życie. Wzywam ich do apelu!”. Zebrani wraz z prowadzącymi odpowiadają: „Polegli na polu chwały”. Harcerz kontynuuje apel: „Żołnierze powstańczych zrywów, dzięki którym świadomość niepodległej ojczyzny przetrwała czasy zniewolenia. Wzywam was do apelu!”. „W stu pięćdziesiątą drugą rocznicę powstania styczniowego, stojąc na polu bitwy pod Mełchowem, przekazujemy pokoleniom waleczne czyny i mężnego ducha naszych pradziadów, którzy w tym miejscu, w 1863 roku, stanęli na bój śmiertelny o wolność i niepodległość ojczyzny naszej. Stajemy do apelu poległych, aby oddać cześć wszystkim żołnierzom powstania, którzy złożyli swoje życie na ołtarzu ojczyzny, a ich prochy spoczywają na cmentarzach całej Polski”. Następnie wspomniani zostają Adam Chmielowski – święty brat Albert, porucznik Werbiński i „wszyscy polegli za wolność Polski, którzy zostali pochowani w naszych lelowskich lasach”, „żołnierze, którzy zginęli na wszystkich frontach za wolność ojczyzny”, „synowie pułków, harcerze i studenci”, „wszyscy żołnierze, którzy nie bacząc na trudy i niebezpieczeństwa pełnili służbę w misjach pokojowych, humanitarnych i stabilizacyjnych w różnych regionach świata, oddając swe życie w imię pokoju oraz walki o prawa człowieka”. Na każde wspomnienie zgromadzeni wspólnie odpowiadają „Polegli na polu chwały!”. Wyjątek stanowią „synowie pułku, harcerze i studenci”, przy których wzniesiono okrzyk „Odeszli na wieczną wartę”. Apel poległych zamyka wezwanie: „Niech rozsiane bezimienne mogiły żołnierzy będę świadectwem dziedzictwa, tradycji i czynów ojców naszych oraz naszej pamięci i tożsamości, będą pokłonem naszej ojczyźnie. Chwała bohaterom! Cześć ich pamięci!”. Na koniec ze strzelb oddziału rekonstruktorów „Żuawów Śmierci” zostanie oddana salwa honorowa. Zanim padną strzały, niektórzy już zawczasu zatykają uszy. Inni stoją niewzruszeni, wyprężeni jak struna, inni znowu są rozbawieni, jakby huk z karabinów jedynie lekko ich połaskotał.
Kiedy opadł już pierwszy pył wystrzelonego prochu, rozpoczyna się ceremonia złożenia wiązanek kwiatów pod pomnikiem powstańców styczniowych. Jako pierwsi do mogiły podchodzą przedstawiciele władz samorządowych, na czele z wójtem Gminy Lelów. Ostatnia jest reprezentacja mieszkańców wsi Mełchów. Następnie orkiestra młodzieżowa wykonuje „pieśń patriotyczną”, po której ksiądz kanonik zostaje poproszony o odmówienie modlitwy za poległych powstańców: „[…] Módlmy się, Wszechmogący Boże, polecamy miłosierdziu Twojemu dusze poległych powstańców styczniowych, którzy oddali swoje życie, walcząc o wolność drogiej ojczyzny, i którzy przelali krew swoją w obronie nie tylko ludu polskiego, ale i wiary świętej. […] O Boże, niech ich męczeństwo poniesione w obronie wiary i ojczyzny, uwolni ich dusze od mąk czyśćcowych, wyjedna im wieczną nagrodę w niebie”. Na koniec kapłan odmawia Ojcze Nasz i Modlitwę za Zmarłych. Goście zebrani na uroczystości stopniowo włączają się do modlitwy.
Podniosłą atmosferę zdaje się nieco łagodzić kolejny punkt obchodów, jakim jest „wspomnienie o bitwie” w wykonaniu „dowódcy pułku Żuawów Śmierci” Roberta Osińskiego. W trwającej kilka minut gawędzie skupia się on na postaciach dowódców oddziałów powstańczych („Między innymi dowódcami plutonów byli oficerowie węgierscy, porucznicy Borremis, Szabo i Sokulicz”), osobach zasłużonych w walce („Zygmunt Trawiński, paulin z Jasnej Góry” oraz „młodziutki jeszcze Adam Chmielowski”), a także na okoliczności, które sprawiły, że doszło do samej bitwy. „Dowódca” przywołuje nazwiska oraz detale dotyczące manewrów i uzbrojenia. Jedynym zdaniem oddającym emocje i atmosferę bitwy jest historia o koniach i kawalerii: „Na samym początku Rosjanie ostrzelali rakietami odział kawalerii. Ponieważ te rakiety wydawały przerażający świst, konie poniosły i ten odział kawalerii w krótkim czasie praktycznie przestał istnieć”.
Opowieść „Żuawa Śmierci” zostaje nagrodzona gromkimi brawami. Następnie głos zabierają przedstawiciele władzy samorządowej i lokalnej elity. W przemówieniach padają słowa o „żywej lekcji historii i patriotyzmu”, o „traumatycznym wydarzeniu”, o „honorze i sumieniu” oraz o „uświęcającej mocy walki i krwi przelanej za ojczyznę”. Kilkukrotnie zostaje powtórzone zdanie: „wolność nie jest dana nam na zawsze, my o tę wolność musimy zabiegać, my tę wolność musimy pielęgnować”.
Przemówieniom pod mogiłą powstańczą towarzyszą oklaski, a niekiedy i świst strzałów – mniej więcej trzysta metrów dalej, na polu, trwają ostatnie przygotowania do bitwy: „kawaleria” ćwiczy manewry, ustawiane są elementy scenografii. Pojawia się także garkuchnia z grochówką, stoisko z chlebem ze smalcem oraz kawą i herbatą. Widzowie powoli zajmują miejsca.