Nie ulega wątpliwości, że przemiany technologiczne spowodowały usieciowienie wielu obszarów turystyki, a społeczności internetowe przejmują różne funkcje, które dawniej spełniały instytucje takie jak biura podróży (Brown Barry, Chalmers Matthew 2001, Wang, Feseman 2004). Przemiany dotyczą także szeroko rozumianej wiedzy podróżniczej – jej pozyskiwania, modyfikowania, dystrybuowania, a także tego, jak aktualizuje się w indywidualnych praktykach podróży. Ta myśl jest punktem wyjścia niniejszego tekstu. Wprowadzeniem w tę problematykę niech będzie poniższy przykład.

Pewna mieszkanka Warszawy, deklarująca silne poczucie niezależności i pragnienie podróżniczej wolności tak opowiadała o swojej podróży do Azji:

Pojechałam sama zupełnie, wykupiłam sobie tylko trekking, bo tam na trekking w Himalajach, to sama nie pójdziesz, nie ma takiej opcji. Więc znalazłam sobie przez internet biuro amerykańskie. (Amerykanka ma biuro właściwie w Nepalu, mieszka w Katmandu od 10 lat i zajmuje się tymi trekkingami). Załatwiłam sobie trekking i poszłam z nimi na miesiąc; a trzy tygodnie byłam sama, szwendałam się tu i tam (4-K-ttr,tz,ti).

Do Indii wyprawiła się – jak podkreślała – sama; podróż przebiegała gładko, gdyż wiedziała, jak korzystać z sieci globalnych przepływów informacyjnych i finansowych. (Biuro w Katmandu prowadziła Amerykanka, do której dotrzeć można było drogą internetową.)

Ta sama osoba wspominała także inne sytuacje, kiedy to dzięki internetowi i przewodnikowi Lonely Planet układała plan podróży, dokonywała rezerwacji noclegów, nabywała bilety na różne środki transportu. Jej niezależność i samodzielność wspierały się na szeroko rozumianych sieciowych układach informacji. Internet i książkowy przewodnik współorganizowały wyjazd; ich zalety polegały jednak na tym, że – inaczej niż pilot wycieczek zorganizowanych – nie eksponowały swojego dyscyplinującego charakteru i w subtelny sposób sugerowały możliwe ścieżki eksplorowania świata. Kontrola spoczywała na podróżniczce, która musiała pilnować czasu, koordynować rozkłady jazdy i harmonogramy rezerwacji. Ten rodzaj kontroli nie zaburzał jednak jej poczucia niezależności i samodzielności; mogła zatem oznajmić:

Wszystko, co ogranicza – ja się z tym źle czuję. W czasie wyjazdu realizuję to, że jestem wolnym człowiekiem, tak zupełnie od początku do końca i sama o sobie do końca decyduję. I robię to, co chcę (4-K-ttr,tz,ti).

W niniejszym tekście będę pisać o tym, co tego rodzaju opowieści zamazują – o wsparciu, bez których wolność i niezależność wielu współczesnych podróżników nie miałaby szans przetrwania. Pokażę też praktyki wytwarzania i stosowania wiedzy podróżniczej, pozwalające podążać za marzeniami o nieograniczonej eksploracji świata. Przedstawią układy relacji społeczno-kulturowych, które są wówczas uruchamiane i te, które próbuje się zablokować.

Wyjściowym materiałem źródłowym były wywiady etnograficzne z podróżnikami z Warszawy. Zgodnie z założeniami metodologicznymi przyjętymi w ramach modułu „Swojskość i obcość w mieście” teren ten mógł się poszerzać. Chodziło bowiem o to, by podążać tymi ścieżkami, które wskazywali rozmówcy, by dotrzeć do tego, co dla nich jest ważne. Tym, co interesujące w perspektywie tego modułu, jest bowiem oddolne tworzenie się szlaków komunikacji międzykulturowej rozumianej szeroko – jako krążenie symboli, praktyk, technologii kojarzonych z innymi kulturami.

Okazało się, że sieć internetowa tworzy teren komplementarny w stosunku do przestrzeni miasta, w którym badacze spotykali się z rozmówcami. Stąd też analiza blogów i forów poświęconych podróżom musiała dopełnić analizę wywiadów.

Zanim jednak przejdę do analizy materiału, krótko zarysuję społeczno-kulturowe zjawiska stanowiące kontekst ich rozumienia.

Problematyczny „koniec świata”

„«Egzotyka» jest niesłychanie bliska. I odwrotnie – wydaje się, że na ziemi nie ma już odległych krain, gdzie nie odczuwałoby się obecności «nowoczesnych» produktów, mediów i władzy. Obowiązująca dawniej topografia i doświadczenie podróży uległy rozsadzeniu. Już nie opuszcza się domu, ufając, że znajdzie się coś absolutnie nowego, inny czas, inną przestrzeń. Odmienność spotyka się w sąsiedniej dzielnicy, a to, co znane, odkrywa się na końcu świata” – pisał James Clifford w książce „Kłopoty z kulturą” (Clifford 200: 21). Trudno nie zgodzić się z tym stwierdzeniem; błędne byłoby jednak wyciągnięcie wniosku, że „koniec świata” nie jest atrakcyjny, gdyż „egzotyka” rozpuściła się w konsumpcji. Chodzi raczej o to, że jego istnienie nie jest tak bezproblemowe jak niegdyś. „Koniec świata” trzeba nieustannie tworzyć – wynika to zarówno z wszechobecności rozproszonej egzotyki, o której pisał Clifford, jak i ze zjawiska określanego mianem kompresji czasu i przestrzeni, czyli wrażenia, że świat „skurczył się”, gdyż za sprawą rozwoju technologicznego i medialnej sieci informacji ludzie na całym świecie mogą uczestniczyć w tych samych wydarzeniach.

To nie wszystko – nasz świat społeczno-kulturowy jest nie tylko skurczony i nasączony fragmentaryzowaną egzotyką; jest też ruchliwy, zmienny, płynny. Badacze współczesności w większości zgadzają się co do tego, że zglobalizowanego świata nie da się opisywać kategoriach statycznych. Bardziej adekwatne wydają im się pojęcia, wskazujące na ruch – długodystansowe kulturowe przepływy ludzi, obrazów, towarów i powstające w związku z tym transnarodowe powiązania (Hannerz 2006), czy też wielorakie mobilności, tworzące globalny świat (Urry 2009).

Kiedy Scott Lash i John Urry pisali o tym, jak przemiany życia ekonomicznego i społecznego wpływają na formy podróży, zaznaczyli, że dla określonych systemów ekonomicznych charakterystyczne są pewne formy mobilności: dla prekapitalizmu – zorganizowana eksploracja, dla liberalnego kapitalizmu – indywidualne podróże ludzi majętnych, dla rozwiniętego, zorganizowanego kapitalizmu – turystyka masowa. Obecnie, twierdzą autorzy, w globalizującym się świecie dominuje zdezorganizowany kapitalizm. Państwo i społeczeństwo obywatelskie przestały pełnić rolę organizującą systemy ekonomiczne; następuje „kres turystyki”. Nie oznacza to bynajmniej, że ludzie zaniechali podróży dla przyjemności; chodzi o to, że zaciera się wyrazistość tej aktywności: „Ludzie są turystami przez większość czasu, czy to przemieszczając się w sensie dosłownym, czy też doświadczając mobilności symulowanej za pośrednictwem niesamowitej płynności różnorodnych znaków i obrazów elektronicznych” (Lash, Urry 1994: 259). Zdezorganizowany kapitalizm wiąże się z dominacją niematerialnych form produkcji, z rozrastaniem się różnego rodzaju systemów reprezentacji. Jeśli jakaś atrakcja turystyczna sprawdza się, można tworzyć jej imitacje, coraz lepiej spełniające oczekiwania, odtwarzające fantazje w hiperrealnych kształtach (Eco 1988, Baudrillard 2009).

Jeśli ktoś dzisiaj chce wyprawić się na koniec świata, musi go najpierw skonstruować w wyobraźni z heterogenicznych znaków rozproszonych w mediach, w przestrzeni publicznej, w ofertach konsumpcyjnych; następnie koniec świata powinien usytuować w ramach własnego projektu podróży.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *